Gdyby mogli Państwo zadecydować,
na co przeznaczyć zaoszczędzone 1,6 miliona złotych z budżetu miasta, to czy
byłaby to w pierwszym odruchu spłata niemałego zadłużenia, czy może kilkugodzinna
impreza sylwestrowa? Oczywiście, nie jakaś tam sobie kameralna impreza na rynku,
ale huczne z przytupem widowisko multimedialne z gwiazdami i ze strzelającymi
korkami szampana na oczach, niewykluczone, że i nawet dwóch milionów widzów. Taki
rozrywkowy bonus dla mieszkańców, chwila szaleństwa na antenie ogólnopolskiej,
ale też przekroczenie finansowej granicy, poza którą dotąd organizatorzy miejskich
imprez masowych sięgali w marzeniach. Dotąd nikomu nie przyszłoby do głowy, że
z taką łatwością mogą znaleźć się w budżecie tak niebagatelne środki na imprezę
rozrywkową. A okazuje się, że mogą. Ta impreza sylwestrowa może być też
sygnałem na przyszłość dla innych organizatorów, nie idźcie na kompromisy przy
budowaniu programów artystycznych, nie dawajcie wiary, że pula środków jest
ograniczona. Skoro można na rozrywkę, to czemu nie na kulturę?
A może lepiej zainwestować te
pieniądze w młodych, by tu zostali, w nowe miejsca pracy, w programy socjalne? Tu
mogą być namacalne efekty. Bo jaką wymierną korzyść będziemy mieć z organizacji
jednonocnej zabawy sylwestrowej? Zrobiłam na ten temat swoją małą, prywatną
sondę. Zapytałam osoby mieszkające aktualnie w Toruniu, ale też i te, które
kiedyś były z nim związane, co sądzą o organizowaniu przez miasto tak kosztownego
eventu i jakie widzą w tym profity. Głosy mieszkających tu były w większości
sceptyczne, zważywszy na koszty, jakie trzeba ponieść. Zabawa może i będzie
fajna, ale zapłacić za to będziemy musieli sporo. Komentarze w tym tonie dominowały.
Entuzjastami tego pomysłu były osoby, które patrzyły aktualnie na miasto z
daleka i w organizacji Sylwestra z Dwójką widziały głównie promocję. Po chwili jednak
każda z tych osób dodawała, ale czy o taką promocję faktycznie miastu chodzi. Taką,
czyli jaką? Nie wynikałam jednak. Promocja to pojemne słowo.
Oczywiście, że w tym dywagowaniu,
na co by można przeznaczyć te 1,6 miliona złotych, jest szczypta manipulacji.
Tak moglibyśmy robić, z co bardziej kontrowersyjnym projektem realizowanym z
miejskiej kasy. Choć z drugiej strony, tak kosztownej nocy za publiczne
pieniądze w Toruniu, chyba jeszcze nikt nigdy nie planował, więc nie można się
dziwić poruszeniu, jakie wywołuje rzeczona kwota. Pytania się mnożą. Czy godząc
się na organizację sylwestrowej nocy z TVP2 spontanicznie i jednorazowo
wskakujemy na ogólnopolską antenę na kilka godzin, za odpowiednią sumę, czy też
może w założeniu jest dłuższa współpraca? Czy jest w tym jakiś plan i wizja,
czy tylko radość, że Toruń stanie się scenerią dla spektakularnego widowiska
telewizyjnego, oglądanego przez milionową publiczność? Może gdyby spojrzeć na
sprawę z nieco innej perspektywy, że to nie wydatek, ale inwestycja, emocji
byłoby mniej. Tylko że wtedy niezbędna byłaby informacja, jakie realne korzyści
popłyną z tego dla miasta. Na razie tego nie wiemy, wiemy, że będzie zabawa.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 03.11.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz