wtorek, 8 listopada 2016

„Coś tam spłoszyło się bożego…”, czyli Leśmian nie na patrona


Gdyby liczba wybranych patronów na dany rok wpływała na jego jakość, to można by śmiało prognozować, że nadchodzący będzie zasobny. Nigdy dotąd nie było ich aż tylu. Mogłoby się wydawać, że im więcej patronów, tym lepiej, bo jest w kim wybierać, szersze kręgi można zainteresować i przy okazji zadowolić. Niby tak, ale też w tej mnogości osób spada nieco ranga patrona, uwaga rozprasza się na kilku i gdzieś za delikatną mgłą, na dalszym planie pozostaną nadal ci dotąd mniej znani. Ustanowienie patrona danego roku ma na celu głównie uhonorowanie i upamiętnienie, ale przede wszystkim odświeżenie dorobku wybitnej postaci, która może i dziś stanowić inspirację, przykład. Dotychczas były to dwie, trzy osobowości lub ważne rozdziały z historii, wokół których przez rok organizowano rozmaite wydarzenia popularyzujące. Koncerty, widowiska, festiwale, konkursy, konferencje, wydawnictwa. Programy obchodów skoncentrowane na dwóch, trzech postaciach miały szansę przebijać się przez inne wydarzenia, same siebie nie zagłuszając. Główne kryterium wyboru patrona stanowi zwykle okrągła rocznica narodzin, śmierci lub też historycznego momentu. To ona przesądza, że dany rok pobrzmiewa muzyką Chopina, wierszami Miłosza, czy Tuwima, ale też przypomina jakie znaczenie, dla kultury i nie tylko, miał chrzest przyjęty przez Mieszka, czy wystawienie „Natrętów” Józefa Bielawskiego w Operalni. Wybranie patrona, to nie taka prosta rzecz, szczególnie gdy rocznic zbiega się wiele w jednym roku. Kogo wybrać? Mniej znanego bohatera kosztem ikony? Lekarza, duchownego, żołnierza, czy poetę? Najlepiej wszystkich. A wtedy czyj to on będzie właściwie?

W tym roku, w czerwcu Sejm ustanowił, że nadchodzącemu 2017 patronować będzie przede wszystkim Rzeka Wisła, ale też Joseph Konrad-Korzeniowski, Józef Piłsudski,  brat Albert Chmielowski, błogosławiony Honorat Koźmiński i Tadeusz Kościuszko. Do tego, w ubiegły piątek, senatorowie dorzucili jeszcze wydarzenie (Koronację Matki Bożej Częstochowskiej) oraz kolejne nazwiska. Do patronów dołączyli Władysław Biegański, gen. Józef Haller, Władysław Raczkiewicz. Jedno nazwisko jednak senatorowie odrzucili. Bolesław Leśmian przepadł bez dyskusji, głosami partii rządzącej. Nie on pierwszy i pewnie nie ostatni. Podobnie rzecz się miała siedem lat temu z Marią Konopnicką. Też przepadła jako oficjalna patronka. Ale gdy wkrótce po tym zdarzeniu, jej biografia zaczęła niespodziewanie nabierać kolorów tęczy, stała się niewątpliwą bohaterką roku.

I choć w pierwszym momencie decyzja o wykluczeniu Leśmiana z grona szczególnie honorowanych wzbudziła głównie niesmak, to chwilę później przyszła do mnie refleksja, że może dobrze się stało. Jest bowiem w tym pewna przewrotność, odrzuceniem senatorowie wyróżnili go, zwrócili większą uwagę na poetę niż niejedna, potencjalna akademia na jego cześć. Widać trochę za ciasno się zrobiło w tym panteonie dla wątłego, subtelnego poety, piszącego często nie wiadomo o czym konkretnie. Bo i o czym te słowa:

„Coś się spełniło skrzydlatego

Nad przynaglonym kwiatem! —

Coś tam spłoszyło się bożego

Pomiędzy mną a światem!…”

 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  08.11.2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz