Gdyby liczba wybranych patronów na dany rok wpływała na jego jakość, to
można by śmiało prognozować, że nadchodzący będzie zasobny. Nigdy dotąd nie
było ich aż tylu. Mogłoby się wydawać, że im więcej patronów, tym lepiej, bo
jest w kim wybierać, szersze kręgi można zainteresować i przy okazji zadowolić.
Niby tak, ale też w tej mnogości osób spada nieco ranga patrona, uwaga
rozprasza się na kilku i gdzieś za delikatną mgłą, na dalszym planie pozostaną
nadal ci dotąd mniej znani. Ustanowienie patrona danego roku ma na celu głównie
uhonorowanie i upamiętnienie, ale przede wszystkim odświeżenie dorobku wybitnej
postaci, która może i dziś stanowić inspirację, przykład. Dotychczas były to
dwie, trzy osobowości lub ważne rozdziały z historii, wokół których przez rok
organizowano rozmaite wydarzenia popularyzujące. Koncerty, widowiska,
festiwale, konkursy, konferencje, wydawnictwa. Programy obchodów skoncentrowane
na dwóch, trzech postaciach miały szansę przebijać się przez inne wydarzenia,
same siebie nie zagłuszając. Główne kryterium wyboru patrona stanowi zwykle okrągła
rocznica narodzin, śmierci lub też historycznego momentu. To ona przesądza, że
dany rok pobrzmiewa muzyką Chopina, wierszami Miłosza, czy Tuwima, ale też
przypomina jakie znaczenie, dla kultury i nie tylko, miał chrzest przyjęty
przez Mieszka, czy wystawienie „Natrętów” Józefa Bielawskiego w Operalni.
Wybranie patrona, to nie taka prosta rzecz, szczególnie gdy rocznic zbiega się wiele
w jednym roku. Kogo wybrać? Mniej znanego bohatera kosztem ikony? Lekarza, duchownego,
żołnierza, czy poetę? Najlepiej wszystkich. A wtedy czyj to on będzie
właściwie?
W tym roku, w czerwcu Sejm ustanowił, że nadchodzącemu 2017 patronować
będzie przede wszystkim Rzeka Wisła, ale też Joseph Konrad-Korzeniowski, Józef
Piłsudski, brat Albert Chmielowski, błogosławiony Honorat Koźmiński i
Tadeusz Kościuszko. Do tego, w ubiegły piątek, senatorowie dorzucili jeszcze
wydarzenie (Koronację Matki Bożej Częstochowskiej) oraz kolejne nazwiska. Do
patronów dołączyli Władysław Biegański, gen. Józef Haller, Władysław
Raczkiewicz. Jedno nazwisko jednak senatorowie odrzucili. Bolesław Leśmian
przepadł bez dyskusji, głosami partii rządzącej. Nie on pierwszy i pewnie nie
ostatni. Podobnie rzecz się miała siedem lat temu z Marią Konopnicką. Też przepadła
jako oficjalna patronka. Ale gdy wkrótce po tym zdarzeniu, jej biografia zaczęła
niespodziewanie nabierać kolorów tęczy, stała się niewątpliwą bohaterką roku.
I choć w pierwszym momencie decyzja o wykluczeniu Leśmiana
z grona szczególnie honorowanych wzbudziła głównie niesmak, to chwilę później
przyszła do mnie refleksja, że może dobrze się stało. Jest bowiem w tym pewna
przewrotność, odrzuceniem senatorowie wyróżnili go, zwrócili większą uwagę na poetę
niż niejedna, potencjalna akademia na jego cześć. Widać trochę za ciasno się
zrobiło w tym panteonie dla wątłego, subtelnego poety, piszącego często nie
wiadomo o czym konkretnie. Bo i o czym te słowa:
„Coś się spełniło skrzydlatego
Nad
przynaglonym kwiatem! —
Coś tam
spłoszyło się bożego
Pomiędzy mną a
światem!…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz