Czy zwracacie
Państwo uwagę na obrazki, które wiszą na ścianach w pokojach hotelowych? Najczęściej
wtapiają się harmonijnie w przestrzeń, korespondując kolorystycznie z całością.
Zwykle przedstawiają mniej lub bardziej udane reprodukcje znanych obrazów, lokalne
pejzaże, martwą naturę, ewentualnie fotografie danej miejscowości, czasami
słynne światowe budowle. Wieżę Eiffla, mosty: Golden Gate, Tower, Rialto i
pewnie jeszcze kilka innych światowych cudów można by tu dorzucić. A czy do
tego zbioru dołączylibyście jakiś nasz lokalny zabytek? Tak bez wahania, że
pewnie gdzieś wisi. Nic? Otóż niekoniecznie. Wczoraj odebrałam wiadomość na
komunikatorze, w której pod zdjęciem toruńskiego kościoła św. Ducha, napisane
było: „Poznajesz?” W pierwszej chwili pomyślałam, że to dziwne pytanie do
torunianki, która całe życie mieszka w nie tak dalekim sąsiedztwie tej budowli,
ale doczytałam dalej: „To wisi w hotelu, w naszym pokoju w Indiach.” W tym
momencie rzeczywiście podzieliłam zdumienie mojej rodziny odwiedzającej właśnie
Tańdźawur i zrozumiałam, dlaczego, zamiast wysłać mi fotografię wyjątkowej
świątyni Brihadiśwary, oglądam znany mi kościół. Ale skąd on tam? Jak to się
stało, że dekorator powiesił na ścianie w pokoju hotelowym w dalekich Indiach
kawałek Torunia? Ciekawostka. Może przeszukując bazy zdjęć, natknął się na tę
budowlę i spodobała mu się strzelistość bryły z oryginalnymi plamami koloru?
Może ta fotografia, to pamiątka z podróży kogoś z zarządzających hotelem? A może
to prezent od toruńskiej firmy, która od kilku lat z sukcesem zdobywa indyjski
rynek, przy okazji zostawiając tam też ślady naszego miasta? Nie wiadomo. Jedno
jest pewne, toruński kościół jest na hotelowej ścianie w Indiach. Niewykluczone,
że nie tylko tam.
Patrząc na to
zdjęcie, pomyślałam sobie, że może to jest niezły pomysł na nieco nieoczywistą
promocję miasta, Toruń na ścianie. Fotosy z naszego miasta w pokojach
hotelowych i to nie lokalnie, ale rozrzucone nawet w najbardziej odległych częściach
świata. Naturalnie koncepcja ta może wydawać się nieco naiwna, bo niby dlaczego
ktoś miałby wieszać akurat zdjęcia z Torunia. Bo ładne widoki? Bo to miasto
wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO? Są to jakieś argumenty. Tylko
też, jaki interes wizerunkowy w dekorowaniu cudzych ścian, nie mając wpływu na
kontekst i towarzyszące temu inne elementy, miałoby nasze miasto? Umiarkowany,
delikatnie mówiąc. W inny sposób pracuje się przecież na rozpoznawalność. Co z
tego, że gdzieś na świecie wisi sobie na ścianie nasz kościół, skoro tylko nieliczni
mogą osadzić obiekt w przestrzeni konkretnego miasta. Niby tak, ale z drugiej
strony fajnie, że tam sobie wisi.
W swojej
wizji, Torunia na ścianie, poszłam jeszcze dalej, bo wyobraziłam sobie kadry z
naszego miasta na fototapecie. Ale nie te pocztówkowe obrazki wyskakujące
zwykle na portalach fotograficznych, gdy wpisze się hasło Toruń. Raczej
klimatyczne ujęcia, na które chciałoby patrzeć codziennie, pijąc poranną kawę,
czy zwyczajnie odpoczywając po południu. Ktoś powie, kolejny banał. Bardzo
możliwe. Choć z drugiej strony, niewykluczone, że promowanie się takim pozornie
niedorzecznym gadżetem, może okazać się niezwykle oryginalne.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 15.11.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz