piątek, 12 października 2018

Historia małżeństwa Steinbornów to materiał na film


W Muzeum Historii Torunia możemy oglądać wystawę „Helena i Otton Steinbornowie. Dobro Rzeczpospolitej – najwyższym prawem”. To opowieść o małżeństwie niemieckiego lekarza i polskiej patriotki, które miało niemały wpływ na historię Torunia w pierwszej połowie dwudziestego wieku, a jakoś w ostatnim czasie umknęli z naszej zbiorowej, miejskiej pamięci. Wystawa przywołuje ich postaci i pokazuje, że życie tej pary stanowi doskonały materiał na film i to niekoniecznie dokumentalny. Otto Steinborn był tym, który w 1920 roku witał Błękitną Armię z pułkownikiem Stanisławem Skrzyńskim na czele i został pierwszym, komisarycznym burmistrzem po odzyskaniu niepodległości. Jego żona zaś, przyczyniła się do tego, że miasto przybrane odświętnie w bramy i orły na przybycie wojska w ciągu jednej nocy z pruskiego zmieniło się w polskie. Ta symboliczna i wręcz legendarna scena to pierwsze i często jedyne skojarzenie ze Steinbornami, a rozdział związany z niepodległościowymi dążeniami jest może obszerny, ale nie jedyny. Historia tego małżeństwa to również wątki związane z działalnością społeczną i charytatywną, kulturalną i oświatową. Gdy patrzy się na materiały zgromadzone na tej wystawie, można odnieść wrażenie, że nic istotnego w mieście nie wydarzało się bez udziału Heleny i Ottona. Nie brakuje też pierwiastka romantycznego spinającego całą opowieść, bo związek tych dwojga zaczął się od pioruna, czyli miłości od pierwszego wejrzenia, która spadła na młodego lekarza w Aptece Radzieckiej.
Wystawa idealnie wpisuje się w setną rocznicę odzyskania niepodległości. Patrząc na nią z tej perspektywy, to historia małżeństwa Steinbornów jest w szerszym sensie symboliczna. Zbiegają się w niej motywy podobne dla losów wielu rodzin pomorskich, gdzie kultura niemiecka wchodziła w mariaż z polską i kategoryczne opowiedzenie się po jednej ze stron nie było czasem ani tak oczywiste, ani też nie pozostawało bez konsekwencji. Gdyby Otton dożył września 1939 roku, byłby jednym z pierwszych rozstrzelanych przez Gestapo. Na spotkaniu przy tej wystawie z wnukiem Steinbornów, jedna z uczestniczek była delikatnie zdumiona i trochę zniesmaczona postawą Ottona, który według niej jako rodowity Niemiec „porzucił” swoją kulturę na rzecz polskości. Pewnie i można by sformułować taki osąd, gdyby wyciąć los Ottona z czasu, w którym żył, z kontekstu politycznego i z faktu, że pochodził z rodziny mieszanej, jego matka była Kaszubką, a to wszystko razem trochę jednak zmienia punkt widzenia. Dlatego warto obejrzeć wystawę poświęconą Steinbornom, bo w niej widać też, że pod niemieckobrzmiącym nazwiskiem może kryć się sporo polskiego ducha.
 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  09.10.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz