piątek, 3 sierpnia 2018

Oczywista czy nieoczywista „Żeńska końcówka” w Wozowni


Marty Frej nie trzeba chyba przedstawiać. A tych, którym nazwisko Frej niewiele mówi, zapewniam, że widzieli jej artystyczne memy w internecie nie raz. Teraz w Wozowni można oglądać prace artystki w znacznie większych formatach i to na żywo. Marta Frej znana jest z tego, że komentuje bieżące wydarzenia i życie polityczne, jednak ta wystawa poświęcona jest wyłącznie kobietom. Pełna humoru gorzkiego, poruszającego i wywracającego. Zogniskowana wokół dostępności i interpretacji ich praw, faktycznej pozycji w społeczeństwie, ale też prawdziwemu widzeniu swojej roli. Sprowadzona symbolicznie do feminatywu, czyli „Żeńskiej końcówki”. A z żeńskimi końcówkami wbrew pozorom wcale nie jest dziś tak łatwo. Z oporem wchodzą do „słowobiegu”, wypełniając kobiecą energią tytuły i nazwy zawodów. Oglądając rysunki na wystawie, może wydawać się, że to takie proste, a nawet pozbawione wątpliwości, że mówimy kapitanka czy spadochroniarka. Bo niby zgodnie z jednym z tekstów umieszczonych na tej wystawie: „Jako kobieta powtarzam sobie, że mogę wszystko. Oprócz zapuszczenia wąsów…”, to jednak wcale nie jest to takie oczywiste, że każda pani chirurg powie o sobie chirurżka. Memy Frej oswajają z nowymi brzmieniami i są jak kropelki drążące skały wyobrażeń. Znam kobiety, które ciągle mają opór, by o sobie mówić filozofka, psycholożka czy socjolożka, choć nie brzmi to jakoś specjalnie niezwyczajnie. Nigdy nie przyznają się do tego publicznie, ale mają poczucie, że ta żeńska końcówka odbiera im nieco znaczenia i szereguje do tylnej ławki w zawodzie. Przypomina mi się też historia, którą na jednym ze spotkań autorskich przywoływała Sylwia Chutnik, opowiadając o sytuacji, gdy była inicjatorką akcji, by o kobietach, które walczyły w Powstaniu Warszawskim, mówiono nie żołnierze, ale żołnierki. Zdziwił ją stanowczy sprzeciw bohaterek. Dla nich przeformułowanie na żeńską końcówkę ośmieszało, odzierało je z powagi. Tak to odbierały. W ich pamięci żołnierka, to przed wojną była kobieta przy mężu, a one w powstaniu były równe mężczyznom. Zmiany w języku to nie tylko dodanie końcówki i korekta brzmienia, to transformacja myślenia. Dlatego żeńskiej końcówce trzeba dać czas i przestrzeń do ewoluowania tak jak dzieje się to teraz w Wozowni. I tak zastanawiam się, ile czasu minie, gdy o Elżbiecie Zawackiej powiemy generałka? Bo dziś na pewno nie. 
Poza pracami Marty Frej warto obejrzeć też dwie wystawy, które aktualnie wiszą w Wozowni. Bryły szukające punktu ciężkości, rozlewające się kształty i różowa kula w „Ciężarze  rzeźby”  Beaty Szczepaniak oraz porywający walc z „Trędowatej”, który towarzyszy melodramatowi zestawionemu z reklamową apoteozą słodyczy w „Z zewnątrz wszystko wygląda trochę inaczej” Martyny Kielesińskiej, to może nieewidentna, ale wciąż ta sama opowieść o kobiecie. Polecam.

Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  31.07.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz