piątek, 2 lutego 2018

Opowieść o genach w „Rodzinnych drogach” Żenkiewicza


Kilka lat temu badania naukowe dowiodły, że dziedziczymy po przodkach nie tylko wygląd, ale i wspomnienia. Eksperyment potwierdził przypuszczenia, które wcześniej były traktowane jako herezje. Podano myszom do wąchania wiśnie, jednocześnie rażąc je prądem, zapach połączono z lękiem. Strach przed wonią wiśni przeniósł się na potomstwo, które nie było już traktowane prądem. Na tej podstawie zaczęto snuć wnioski, że dziedziczymy nie tylko kolor oczu czy kształt paznokci, ale i reminiscencje doświadczeń. Co prawda w badaniach skupiono się głównie nad przenoszeniem lęku, jednak efekt tego eksperymentu otworzył furtkę do snucia hipotez, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że skoro możemy dziedziczyć traumy, to może i upodobania. Na sięganiu w głęboką przeszłość rodzinną, by lepiej zrozumieć siebie i swoje wybory życiowe, opierają się niektóre terapie, postrzegane dotąd czasami jako niewinne hochsztaplerstwa, być może za chwilę zaczną przeżywać renesans. Wiedzę o losie rodziców i dziadków przeważnie mamy, czasem i pradziadków, ale dalej zwykle już nie. A co jeśli dziedziczymy nie dwa czy trzy, ale osiem pokoleń wstecz? Czy wiemy, co robił nasz antenat pod koniec osiemnastego wieku? Może dlatego coraz bardziej popularne staje się szukanie rodzinnych korzeni, nie tylko z sentymentalnych pobudek, ale i chęci zrozumienia, jaką drogą podążali przodkowie, ile z ich doświadczenia jest dziś naszym udziałem.

Wydane niedawno przez Wydawnictwo UMK „Rodzinne drogi” Jerzego Żenkiewicza wpisują się właśnie w ten nurt poszukiwań korzeni. Książka jest rezultatem wieloletnich kwerend i badań nad losami rodziny autora. Jest opowieścią sięgającą pięć wieków wstecz, a nawet i kawałek dalej. Żenkiewicz znajduje protoplastę swojego rodu w drugiej połowie czternastego wieku i chociaż traktuje tę wzmiankę bardziej jak legendę, to pokusa, by zacząć opowieść od czasów piastowskich, jest zrozumiała. Dalej prowadzi nas wraz ze swoimi przodkami na Żmudź i tam śledzimy losy nie tylko Żenkiewiczów, ale i krewnych, powinowatych i przyjaciół. Pojawiają się nazwiska i postaci znane z historii jak Tyszkiewiczowie, Kierbedzie czy Piłsudscy. Autor z dokumentów, zdjęć i wspomnień odtwarza ich los, opisuje zmagania, sukcesy i codzienne życie. Odczytuje ich marzenia i motywacje, które stoją za niełatwymi czasem decyzjami. Po lekturze  „Rodzinnych dróg” przychodzi refleksja, że każdej rodzinie przydałby się taki zapis, nie tylko dla sentymentu i podtrzymywania więzi pokoleniowej, ale dla inspiracji, że jesteśmy ciągłością i nasz ród działa przez nas.


Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  30.01.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz