czwartek, 22 lutego 2018

Michael czy Michał? O migracji w „Pomiędzy słowami”


„Pomiędzy słowami” to elegancki obraz. W czarno-białych kadrach postaci zyskują na posągowości, a Berlin rozmywa się w melancholii. Monochromatyczność dodaje też powagi tematowi migracji, o której zdaje się, jest ten film. Choć trudno odpowiedzieć czy tylko o tym jest, bo motyw poszukiwania tożsamości też się tam przewija. A może jest o czymś, co pomiędzy.

W pierwszej scenie prawnik Michael siedzi naprzeciwko czarnoskórego poety. Rozmowa pomiędzy nimi odbywa się przez tłumacza, którego głos słyszymy ze słuchawki telefonu. Afrykański poeta żąda prawa pobytu w Niemczech. Michael pyta, na jakiej podstawie chce tu zostać, jakie ma powody. Dziwi go odpowiedź, gdy poeta odpiera możliwość powołania się na wojnę, a przywołuje prawa człowieka. Na koniec rozmowy rzuca Michaelowi w twarz: „ja nie jestem taki jak ty, ale ty jesteś taki jak ja”. I trafia celnie, bo pod tym nieskazitelnym obrazem Michaela, kryje się Michał, który do Berlina przyjechał z Polski zaraz po maturze. Reżyserka, Urszula Antoniak, już w tej pierwszej scenie ustawia problem migracji i daje odpowiedź, zanim postawi pytanie. Czym różni się Michał, który w ramach otwartych europejskich granic wybrał sobie za dom Berlin od afrykańskiego poety, który dostał się tam nielegalnie, najpewniej przypływając przez morze łódką? Na poziomie europejskich wartości, które wyznajemy, niczym. Stawia znak równości pomiędzy tymi dwoma migrantami i ich prawem do wyboru miejsca do życia. Bo kto bardziej ma prawo tu być, czy ten perfekcyjnie mówiący po niemiecku prawnik, czy też czarnoskóry poeta, który nawet nie zadaje sobie trudu, by poznać obcy język. Ta scena mogła stanowić kamyk, który porusza lawinę, zostawiając w widzu ślad wraz ze zmianą perspektywy migracyjnej. A mam wrażenie, że ten wątek, jak i inne utknęły w tytułowym pomiędzy. Jednak warto zobaczyć ten film, choćby dla poetyckich ujęć i rewelacyjnej roli Jakuba Gierszała. Niewykluczone, że ta właśnie rola przybliża go do chwili, gdy jego nazwisko zostanie wpisane w jedną z Katarzynek w Piernikowej Alei Gwiazd. I mam nadzieję, że brak serialowych dokonań w rodzimych produkcjach nie stanie mu na przeszkodzie.
 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  20.02.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz