Letnie
czytelnie w plenerze, choć efemerycznie, ale pojawiały się już w naszym
mieście. Przez jeden sezon, trzy lata temu, w pobliżu fontanny Cosmopolis można
było książki poczytać, podyskutować o nich, a nawet spotkać autorów. Była też
okazjonalna czytelnia pod chmurką podczas święta Bydgoskiego Przedmieścia. W
ostatnich dniach zagościła na lewym brzegu Wisły. Tym razem z inicjatywą wyszła
Książnica Kopernikańska, proponując mieszkańcom Podgórza czytelnię na trawie. Pomysł
niby prosty, by ustawić kilka krzeseł oraz stolików z książkami i gazetami pod
drzewami, a jednak w swojej prostocie znakomity. Gratuluje pomysłu. Swoim
stałym czytelnikom filia biblioteczna zrobiła niewątpliwie miłą niespodziankę,
zapraszając do czytania w plenerze, nie tylko na krzesłach, na kocykach i
leżakach własnych też można było. Z kolei dla przypadkowych przechodniów akcja
ta była zachętą, by nie tylko dosiąść się do stolika i przejrzeć prasę, ale
również stwarzała możliwość, by założyć sobie kartę biblioteczną i wypożyczyć
książki do domu. Czytelnia na trawie pojawi się ponownie na Podgórzu podczas
święta dzielnicy 18 września. Ta akcja uświadomiła mi, że latem imprez czytelniczych
w naszym mieście, widzianych w plenerze, jest bardzo mało lub wcale ich nie ma,
stąd może moja radość na tę inicjatywę.
Dziś,
w namiocie, przy placu Rapackiego odbędą się konsultacje społeczne dotyczące
rewitalizacji Alpinarium, urokliwego skrawka zieleni schowanego za murami
miejskimi, tuż przy Starym Mieście. To zapomniane nieco miejsce może stać się
niebawem wspaniałą oazą spokoju i ustroniem dla szukających wytchnienia od
gwaru staromiejskiego. Idealnie nadawałoby się na czytelniczy zakątek, gdzie można
schować się z książką. A gdyby tak, właśnie tam pomyśleć o takim zaaranżowaniu
przestrzeni, by latem było to przyjazne miejsce do spędzania czasu przy
lekturze. Taka letnia czytelnia, być może z przenośnymi leżakami lub innymi
wygodnymi siedziskami. Nie wątpię, że znalazłaby się instytucja kultury, która
opiekowałaby się latem tym terenem i z powodzeniem mogłaby przeprowadzać tam
projekty, między innymi, promujące czytelnictwo. A gdyby tak jeszcze gdzieś w
alejkach można było znaleźć książki schowane w specjalnych szafkach na wymianę,
to dopiero byłoby wspaniale. Może przyszłe kulturalne lato to dobry czas, by
zapoczątkować modę na publiczne czytanie w mieście, nie tylko okazjonalnie, ale
tak na co dzień. Zdaje sobie sprawę z delikatnej utopijności wizji, którą teraz
snuję, ale skoro można w innych miastach tworzyć plenerowe czytelnie, czy też
ustawiać skrzynki do wymiany książek w różnych punktach miasta, to przecież
można też i u nas. Nie wierzę, że w dwustutysięcznym mieście uniwersyteckim nie
ma takiej potrzeby, by wychodzić z lekturą w plener. Wiem, ktoś szybko mi
odpowie, nikt nikomu nie zabrania siedzieć z książką w parku, po co więc
specjalna strefa dla czytelników. Przecież i tak nikt nie będzie tam książek
czytał, tylko będą dewastować. Nie wykluczone, ale może chociaż to sprawdźmy.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 30.08.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz