Na zadane w tytule pytanie, ponad
połowa z naszego społeczeństwa, a dokładniej sześćdziesiąt trzy procent,
odpowiedziała żadnej. Zaś ramy czasowe zawarte w słowie ostatnio, dotyczyły
ubiegłego roku. Badanie stanu czytelnictwa Biblioteka Narodowa przeprowadza regularnie
od 1992 roku. W ciągu dziesięciu lat, każde kolejne ankietowanie pokazuje, że
odsetek osób nieczytających książek powiększa się, a ostatnie dało najgorszy, najwyższy
jak dotąd, wynik. Jednocześnie, liczba projektów promujących czytelnictwo, znacząco
wzrosła, co z jednej strony jest zrozumiałe, bo potrzebna jest reakcja na ten
spadkowy trend, ale z drugiej zastanawia, czemu pomimo tego, tendencja dołuje,
a nie rośnie. Przecież, gdzie się nie obejrzeć, wszędzie coraz atrakcyjniejsze imprezy
i akcje czytelnicze, spotkania, warsztaty, targi, coraz ładniejsze biblioteki,
coraz więcej możliwości. A jednak, co druga osoba, patrząc statystycznie, na
pytanie zdane w tytule, nie wymieni żadnej książki, bo jej bezpośredni kontakt
z literaturą urywa się wraz ukończeniem kształcenia.
Kilka dni temu ruszyła druga
edycja kampanii społecznej „Czytaj! Zobacz więcej!”. Cztery lata temu, w jej
pierwszej odsłonie, znani pisarze, aktorzy, dziennikarze zachęcali przewrotnie
do nieczytania, przestrzegając ironicznie nieco, że książki gryzą, uzależniają,
są ciężkie, a do tego rozbudzają wyobraźnię, której nie da się już uśpić. I co?
Społeczeństwo uwierzyło? Dało się przekonać? Czy zgodnie z założeniem autorów
kampanii zrobiło odwrotnie? Patrząc na nowy raport stanu czytelnictwa, można
wyciągnąć wniosek, że Polak w temacie czytania przekorny nie jest i jak mówią
nie czytaj, to z chęcią się takiej sugestii podda. Zatem, jeśli nie przekorą,
to w tym roku śmiechem. Zaraźliwym i nieco smutnym śmiechem, podobnie, jak
cztery lata temu, pisarze, aktorzy, dziennikarze, zachęcają do czytania. Jaki tym
razem będzie efekt?
Obejrzałam ten spot, przejrzałam też
listę imprez, jakie odbyły się w wielu miastach w ubiegły weekend z okazji
Światowego Dnia Książki, do tego przypomniałam sobie wiele innych, przeszłych
organizowanych po to, by obcowanie z książką stawało się powszedniością, a nie
dziwactwem i pomyślałam sobie, że sporo tego typu akcji trafia głównie do tych,
którzy z czytaniem problemu nie mają. W tych działaniach uczestniczą przede
wszystkim aktywni czytelnicy. A jak dotrzeć do tych, co nie widzą u siebie
takiej potrzeby, jak czytanie? Jak nawrócić ich do książek? Powtarzanie za
Umberto Eco: „Kto czyta książki, żyje podwójnie”, może tu nie wystarczyć. Być
może trzeba zacząć organizować imprezy nie tyle pod hasłem, co z przesłaniem, nie
czytasz, nie wstydź się, chodź do nas, pokażemy ci, jak to się robi. Organizować
widowiskowe maratony w czytaniu z atrakcyjnymi nagrodami. No i tu jest
wyzwanie, jak atrakcyjnie pokazać czytanie.
Choć może te pomysły mogą się komuś
wydawać trochę, jak z kapelusza, to w temacie czytelnictwo, dobrze nie jest i
powinniśmy robić wszystko, by ten dołujący trend w końcu odwrócić i to dla
naszego, wspólnego dobra, bo dobry obywatel, to mądry i oczytany obywatel. Zatem,
zacznijmy mobilizować się wzajemnie, choćby niewinnie pytając, jaką książkę
Państwo ostatnio przeczytali?
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 26.04.2016