Dziesiąta edycja Festiwalu Bella
Skyway skłania do podsumowań, choć jest to jedna z tych nielicznych imprez,
której sukces obwieszcza się, na długo przed startem. Bo skoro New York Times o
nas napisał, to nie ma się co krygować, jesteśmy najlepsi. Jednak warto
spojrzeć na drogę, jaką przeszło to wydarzenie i czym jest dzisiaj. Zaczęło się
od idei połączenia sztuki z astronomią. Potem doszedł trzeci element, ludzie,
który stał się wyznacznikiem sukcesu. A właściwiej tłum, który zawładnął
imprezą i dziś można odnieść wrażenie, że również zdominował dwie pierwsze składowe.
Wajcha z wydarzenia stricte artystycznego przechyliła się na rzecz produktu
turystycznego. W końcu za najlepszy produkt turystyczny nagrodę dostał. I jeśli
nawet dotąd organizatorzy starali się balansować pomiędzy tym, co artystyczne a
turystyczne, w tym roku wyraźnie odpuścili siłowanie się. Wpuszczenie straganu
ze świecidłami w sam środek instalacji grupy Compagnie Carabosse na zamku wyraźnie
pokazało, czym ta impreza jest dziś. Hybrydą z mrugającymi rogami, gdzie na
artystyczny przekaz bywa przy ciasno. A wszystko po to, by zadowolić tłum, bo niewykluczone,
że to on głównie przyczynił się do tego światowego rozgłosu. Publiczność szacowana
na prawie dwukrotną liczbę mieszkańców to wynik niebagatelny, ale i spora
odpowiedzialność za bezpieczeństwo. A jak z nim jest? Stojąc w tłumie, w wąskim
gardle pomiędzy Bajem Pomorskim a zamkiem, gdzie masa ludzka napierała z dwóch
kierunków, zaczęłam się zastanawiać, czy podobnie było na tych tragicznych
juwenaliach w Bydgoszczy. Ktoś nawet w tym tłumie zapytał: „A jakby teraz wybuchła
się panika?” Nie wybuchła. Organizatorzy zadbali, by rozpędzone auto nie
wjechało w tłum, stawiając u wylotu deptaka autobus, zadbali, by tłum nie
rozdeptał kwiatów na bulwarze, okalając je taśmami, ale chyba nie pomyśleli, że
tłum może także rozdeptać sam siebie. Zdaję sobie sprawę, że festiwal jest
wyzwaniem logistycznym i wszystkiego przewidzieć się nie da, ale żeby wyciągać
wnioski z wydarzeń w Barcelonie a w regionie już nie? Doświadczenie tej
sytuacji uzmysłowiło mi, że mylnie zakładałam, że po dziesięciu latach, ekipa,
która go organizuje, wie sporo o tłumie. W tym roku tłum ponownie zaskoczył
organizatorów.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 28.08.2018