czwartek, 12 lipca 2018

Wolna amerykanka i rosyjska ruletka w staromiejskiej strefie zamieszkania

Za kilka dni minie rok od wprowadzenia strefy zamieszkania w obrębie Starego Miasta. Wjazd do tej strefy trudno przegapić, nawet jeśli dla kogoś błękitny znak informacyjny D-40 nie jest klarownym komunikatem, to umieszczona obok niego żółta tablica przypomina o zasadach obowiązujących na tym terenie. Czyli od roku w staromiejskiej dzielnicy powinien panować standard wielu miast europejskich, gdzie przechadzając się uliczkami, nie zaprzątamy sobie głowy, że jakiś pojazd wymusi na nas zmianę kierunku spaceru, w strachu przed potrąceniem, czy też blokując nam chodnik. Miało być pięknie, a jest trochę jak w westernie, w którym wolna amerykanka miesza się z rosyjską ruletką. Za wprowadzeniem tu strefy zamieszkania przemawiało przede wszystkim bezpieczeństwo poruszania się mieszkańców i przyjezdnych, ale także uporządkowanie przestrzeni z nieprawidłowo parkujących samochodów. Jednak weekendowa samowola parkingowa kwitnie w najlepsze i można odnieść wrażenie, że ciągu mijającego roku osiągnęła jeszcze wyższy stopień specjalizacji przy cichym na to przyzwoleniu. Rozumiem frustrację sąsiadów z dzielnicy, którzy domagają się mandatów i interwencji Straży Miejskiej. To jednak nie rozwiązuje problemu. Wolna amerykanka trwa w najlepsze. Nie do końca jestem też przekonana, że karanie jest skutecznym środkiem na tę bolączkę. W ostatni weekend obserwowałam, jak obok samochodów z założoną blokadą, jakby nigdy nic zaparkowało auto. Zgodnie z zasadą rosyjskiej ruletki, skoro już komuś założyli blokadę, to może mnie się jakoś uda. I tak to się właśnie toczy. Do tego dochodzą gastronomicy i sklepikarze, którzy na swój sposób prowadzą walkę z autami, wystawiając stoliki, krzesła i potykacze zawłaszczając przestrzeń.
Pękanie z dumy, że nasze miasto odwiedziły w ciągu ostatniego roku dwa miliony przyjezdnych, powinno poza wprowadzeniem strefy zamieszkania łączyć się także z wizją planowania parkingów wielopoziomowych, jak to jest standardzie wielu miast europejskich. Nie na obrzeżach miasta, ale w obrębie Starego Miasta. Powtarzanie jak mantry liczby dostępnych miejsc do parkowania ich nie zwiększy. A jasno widać, że głównym problemem jest tu liczba aut przyjeżdżających. Brak takiego myślenia o przyszłości może zatrzymać miasto w megalomańskim zachwycie z zapchaną autami Starówką.
A gdzie w tym wszystkim piesi? Omijają przeszkody i potykają się o wystające kostki brukowe w przekonaniu, że na Starym Mieście, w strefie zamieszkania mają priorytet, przyjemniej teoretycznie.
 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  10.07.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz