Turyści
robią zdjęcia z astronomem, mała dziewczynka uśmiecha się i pozuje, nagle
sielanka pryska, rowerzysta z impetem wyjeżdża z Szerokiej wprost na dziecko.
To scena z ubiegłowtorkowego popołudnia w okolicy pomnika Kopernika. Gdyby w
pobliżu był jakiś patrol, to rowerzysta powinien dostać mandat za stwarzanie
zagrożenia w ruchu drogowym. Rodzice nie byli jednak zainteresowani
dochodzeniem sprawiedliwości, zajęli się uspokajaniem dziecka. Do tego zamiast
prostego „przepraszam” od rowerzysty, usłyszeli „toż hamowałem”. Podejrzewam,
że większość potrąconych zachowuje się podobnie, odpuszcza. Chyba że ktoś
zdarzenie to sfotografuje i upubliczni. Jakiś czas temu po podobnej sytuacji,
tyle że na Szerokiej, opisanej w mediach społecznościowych, natychmiast
pojawiały się patrole Straży Miejskiej egzekwujące przestrzeganie przepisów.
Przez tydzień. Potem ruch rowerowy na deptak wrócił do stanu sprzed potrącenia.
Zajście,
które przywołałam, nie wydarzyło się na Szerokiej, tylko w miejscu, w którym
zgodnie z przepisami rowerzyści mogą się przemieszczać, a to, że ów cyklista
wyjechał tam akurat z deptaka, gdzie teoretycznie nie wolno mu było jechać,
jest rzeczą drugorzędną. Przyczyną tego potrącenia była nadmierna prędkość i
brak zachowania ostrożności. Równie dobrze mógł nadjechać od strony
Chełmińskiej. Z drugiej strony ciekawe, dlaczego po Szerokiej poruszać się w
tłumie rowerem nie można, a już po Rynku Staromiejskim w tym samym tłumie
można.
Za
całkowitym wprowadzeniem zakazu ruchu dla rowerów na Szerokiej przemawiało
bezpieczeństwo pieszych. Przepisy były jednoznaczne do chwili, gdy wprowadzono
wyłączenia, pozwalające na przecięcie ulicy. Wyjeżdżającemu z Małych Garbar zapis
na tablicy pozwala przeciąć deptak, by dojechać do Wielkich Gabar, Strumykowej,
Przedzamcza, Podmurnej, Mostowej. Ale gdy wyjeżdża on już z Podmurnej od strony
Wisły, to żadnych ograniczeń tam nie znajdzie, może zwyczajnie jechać całą długością
Szerokiej. Czyli kierując się oznakowaniem, to po Szerokiej można i nie można
jeździć równocześnie. Istny chaos.
Może
zatem skończyć z tą fikcją, niech będzie jasny przekaz, uznać obecność rowerzystów
na Szerokiej, skoro oni tam i tak są. A zamiast zakazu bezwzględnie egzekwować
przepisy, gdy ktoś na rowerze stwarza zagrożenie i to nie tylko na Szerokiej. Do
tego przydałaby się kampania informacyjna, o tym, że pieszy w strefie
zamieszkania ma zawsze pierwszeństwo i nie tylko przed autami, ale przed
rowerami również. Zanim ktoś potrąci kolejne dziecko.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 24.07.2018