Zastanawiałam się ostatnio nad
tym, która z dzielnic w Toruniu jest najbardziej przyjazna do życia. Bo gdybym
miała wyprowadzić się ze Starego Miasta, to dokąd? W jaki sposób sprawdzić to,
w której części miasta żyje się najlepiej? Nie przypominam sobie, żeby ktoś w
ostatnim czasie zbierał dane na ten temat, ale może coś mi umknęło i takie
zestawienie istnieje? W różnych badaniach nad jakością życia w miastach i zadowoleniem
mieszkańców, Toruń najczęściej plasuje się w pierwszej dziesiątce. Czyli
patrząc z perspektywy szerszej, w ankietach wychodzi, że mieszkańcy mówią jesteśmy
zadowoleni. A wchodząc już w obszar granic miejskich to, gdzie jest najlepiej w
tym najlepszym miejscu na ziemi? Jakich użyć parametrów, by to znaleźć? Naturalnie
to obiektywne wskaźniki, dają miastu pozycję taką, a nie inną w rankingu, więc
w przypadku dzielnic powinno być podobnie. Ale czy za określeniem „przyjazne
miejsce” pod przykrywką neutralnych parametrów, nie będzie się kryć więcej
składników nacechowanych emocjonalnie i subiektywnie, czasem niemających nic
wspólnego w szeroko pojętym zadowoleniem? Czy „przyjazne” nie bywa rozumiane
nieco inaczej, jako „moje” i dlaczego właśnie się z nim identyfikuję i lubię? I
czy przypadkiem nie jest to bardziej pojęcie z kategorii filozoficznej? Na
przykład obszary oznaczone, jako zdegradowane, czy wykluczone społecznie wcale nie
muszą nieść za sobą w pakiecie braku „przyjazności” dla mieszkańców tego
miejsca, w ich subiektywnym odczuciu. I odwrotnie. Patrząc na dynamikę, z jaką pięknieje
i zmienia swój charakter najstarsza dzielnica miasta, powinniśmy dostrzegać
wzrost zadowolenia mieszkańców tego obszaru. A jest odwrotnie. I nie jest to
teza oparta o żadne miarodajne wskaźniki, bardziej opinia ukształtowana przez to,
co słyszę od sąsiadów z dzielnicy. W rozmowach coraz częściej pojawia się wątek
potencjalnej wyprowadzki i to z ust osób, które mieszkają tu od pokoleń. Z jakichś
powodów Stare Miasto się wyludnia. I jakość życia może też być jednym z nich. A
jednocześnie odnoszę wrażenie, że poruszanie wątku jakości życia na Starówce
jest trochę takim naszym, miejskim tabu. Lepiej go nie dotykać, a gdy już temat
jest poruszany w dyskusji, nieuchronnie zmierza w kierunku stwierdzenia: „jak
się coś nie podoba, to można się wyprowadzić, nie potrzeba nam, w tej naszej
gotyckiej perełeczce narzekaczy”. I to jest argument, który faktycznie kończy
dyskusję. Ciekawe, kto kiedyś ostatni zgasi światło.
Od niedzieli możemy robić zakupy
z kartą rabatową „Moja Starówka”. W wybranych punktach gastronomicznych,
handlowych i usługowych wszyscy, którzy zechcą taką kartę mieć, dostaną rabat,
nie tylko mieszkańcy Starówki. Ten projekt to efekt współdziałania przedsiębiorców
i urzędników BTCM w celu, by na obszarze staromiejskim jak najwięcej ludzi
robiło zakupy i spędzało czas. I dobrze, przedsiębiorcy powinni zarabiać. Stare
Miasto powinno żyć ludźmi. Pytanie tylko, co z tymi, którzy tu mieszkają? Czy
może następny projekt BTCM pochyli się nad wzrostem zadowolenia życia w tej dzielnicy?
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 03.10.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz