czwartek, 5 października 2017

Stare Miasto powinno żyć ludźmi, nie tylko odwiedzającymi


Zastanawiałam się ostatnio nad tym, która z dzielnic w Toruniu jest najbardziej przyjazna do życia. Bo gdybym miała wyprowadzić się ze Starego Miasta, to dokąd? W jaki sposób sprawdzić to, w której części miasta żyje się najlepiej? Nie przypominam sobie, żeby ktoś w ostatnim czasie zbierał dane na ten temat, ale może coś mi umknęło i takie zestawienie istnieje? W różnych badaniach nad jakością życia w miastach i zadowoleniem mieszkańców, Toruń najczęściej plasuje się w pierwszej dziesiątce. Czyli patrząc z perspektywy szerszej, w ankietach wychodzi, że mieszkańcy mówią jesteśmy zadowoleni. A wchodząc już w obszar granic miejskich to, gdzie jest najlepiej w tym najlepszym miejscu na ziemi? Jakich użyć parametrów, by to znaleźć? Naturalnie to obiektywne wskaźniki, dają miastu pozycję taką, a nie inną w rankingu, więc w przypadku dzielnic powinno być podobnie. Ale czy za określeniem „przyjazne miejsce” pod przykrywką neutralnych parametrów, nie będzie się kryć więcej składników nacechowanych emocjonalnie i subiektywnie, czasem niemających nic wspólnego w szeroko pojętym zadowoleniem? Czy „przyjazne” nie bywa rozumiane nieco inaczej, jako „moje” i dlaczego właśnie się z nim identyfikuję i lubię? I czy przypadkiem nie jest to bardziej pojęcie z kategorii filozoficznej? Na przykład obszary oznaczone, jako zdegradowane, czy wykluczone społecznie wcale nie muszą nieść za sobą w pakiecie braku „przyjazności” dla mieszkańców tego miejsca, w ich subiektywnym odczuciu. I odwrotnie. Patrząc na dynamikę, z jaką pięknieje i zmienia swój charakter najstarsza dzielnica miasta, powinniśmy dostrzegać wzrost zadowolenia mieszkańców tego obszaru. A jest odwrotnie. I nie jest to teza oparta o żadne miarodajne wskaźniki, bardziej opinia ukształtowana przez to, co słyszę od sąsiadów z dzielnicy. W rozmowach coraz częściej pojawia się wątek potencjalnej wyprowadzki i to z ust osób, które mieszkają tu od pokoleń. Z jakichś powodów Stare Miasto się wyludnia. I jakość życia może też być jednym z nich. A jednocześnie odnoszę wrażenie, że poruszanie wątku jakości życia na Starówce jest trochę takim naszym, miejskim tabu. Lepiej go nie dotykać, a gdy już temat jest poruszany w dyskusji, nieuchronnie zmierza w kierunku stwierdzenia: „jak się coś nie podoba, to można się wyprowadzić, nie potrzeba nam, w tej naszej gotyckiej perełeczce narzekaczy”. I to jest argument, który faktycznie kończy dyskusję. Ciekawe, kto kiedyś ostatni zgasi światło.
Od niedzieli możemy robić zakupy z kartą rabatową „Moja Starówka”. W wybranych punktach gastronomicznych, handlowych i usługowych wszyscy, którzy zechcą taką kartę mieć, dostaną rabat, nie tylko mieszkańcy Starówki. Ten projekt to efekt współdziałania przedsiębiorców i urzędników BTCM w celu, by na obszarze staromiejskim jak najwięcej ludzi robiło zakupy i spędzało czas. I dobrze, przedsiębiorcy powinni zarabiać. Stare Miasto powinno żyć ludźmi. Pytanie tylko, co z tymi, którzy tu mieszkają? Czy może następny projekt BTCM pochyli się nad wzrostem zadowolenia życia w tej dzielnicy?

Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  03.10.2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz