Trochę Sopotu w Toruniu? Czemu
nie, a może nawet, pewnie, że tak! Tylko jak przenieść nieco tego sopockiego klimatu
do Torunia? Bardzo prosto. I nie trzeba do tego celu wcale używać naszego
mikrego tarasiku u wylotu ulicy Mostowej, by udawał zalążek mola, ani nawet
doszukiwać się uzdrowiskowych właściwości w powietrzu nad Portem Drzewnym.
Wystarczy rzucić pomysł, by lokale nocne kończyły swoją działalność o godzinie
3:00 i wpuszczały klientów w określonym wieku i już mamy namiastkę atmosfery z nadmorskiego
kurortu nocą tu na miejscu, lokalnie. To co, chcemy? I tu już entuzjazmu ani zgodności
nie ma. Rozgorzała wręcz dyskusja o dyskryminacji, o ograniczaniu działalności
gospodarczej i ingerowania w życie społeczne pod pretekstem podnoszenia
bezpieczeństwa. Skąd taki opór i tyle krytycyzmu nie tylko wśród prowadzących
lokale gastronomiczne? Przecież to dla wspólnego dobra, dla spokoju i
bezpieczeństwa. Jeszcze nie tak dawno służby zapewniały, że poziom bezpieczeństwa
w mieście jest na poziomie dobrym. Czyżby statystyki w ostatnim czasie zaczęły
pokazywać jakieś zatrważające dane? Mnożą się wątpliwości i kontrargumenty dla
propozycji zapożyczonych z Sopotu. Nie ma nic złego w adaptowaniu zewnętrznych
rozwiązań na lokalny grunt, jednak zanim się przystąpi do proponowania zmian
podpatrzonych, warto najpierw zdiagnozować lokalnie prawdziwe źródło i skalę
problemów, a nie reagować trochę impulsywnie. Życie nocne Sopotu wraz z jego
ciemną stroną to zupełnie inny kaliber, naturalnie możemy je porównywać do
naszego, szukając analogii i zbieżności, ale mogą mieć tyleż punktów wspólnych,
co nasz tarasik nad Wisłą z molo. Trochę przesadzam, być może. Ale trudno nie
oprzeć się wrażeniu, że koncepcja wprowadzenia nowych zasad do życia nocnego na
Starym Mieście zrodziła się, jako reakcja na śmiertelny wypadek na ulicy
Chełmińskiej, a nie wynik głębszej obserwacji i analiz. Tragedia wydarzyła się
w pobliżu sklepu. To dlaczego w takim razie nie ograniczyć godzin sprzedaży
alkoholu w sklepach nocnych? W subiektywnym odczuciu przejście koło takiego
miejsca może być dla kogoś dużo bardziej niebezpieczne niż bytność w klubie.
A tak na marginesie, selekcja ze
względu na wiek nie jest żadnym novum w toruńskich klubach. Kilka lat temu, w nieistniejącej
już „Piwnicy pod Aniołem”, przez jakiś czas, obowiązywał wstęp od dwudziestego
pierwszego roku życia, a przemycony „nieletni” dostawał przy barze zamiast
alkoholu mleko. Tylko że to był wybór prowadzących klub, kto ma wejść do ich lokalu,
a nie odgórnie nałożona dyrektywa. Jeśli po stronie właścicieli lokali nie ma
przekonania do takiej selekcji, a po pierwszych reakcjach widać, że nie ma, bo
niby na jakiej podstawie, czyimś subiektywnym wyobrażeniu? To kto nadzorowałby
przestrzeganie tej zasady, by nie była atrapą i pozorną regulacją? Patrole
Straży Miejskiej? Pewnie skuteczność byłaby podobna jak w przypadku wyłapywania
szusujących rowerzystów w tłumie na Szerokiej. Oczywiście do pierwszego
poważnego potrącenia, a wtedy w subiektywnym odczuciu może się ten rowerzysta wydawać
komuś bardziej niebezpieczny, niż awanturujący się nastolatek w klubie.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 16.05.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz