czwartek, 18 maja 2017

Tyleż bezpiecznie, co niebezpiecznie na Starym Mieście

Trochę Sopotu w Toruniu? Czemu nie, a może nawet, pewnie, że tak! Tylko jak przenieść nieco tego sopockiego klimatu do Torunia? Bardzo prosto. I nie trzeba do tego celu wcale używać naszego mikrego tarasiku u wylotu ulicy Mostowej, by udawał zalążek mola, ani nawet doszukiwać się uzdrowiskowych właściwości w powietrzu nad Portem Drzewnym. Wystarczy rzucić pomysł, by lokale nocne kończyły swoją działalność o godzinie 3:00 i wpuszczały klientów w określonym wieku i już mamy namiastkę atmosfery z nadmorskiego kurortu nocą tu na miejscu, lokalnie. To co, chcemy? I tu już entuzjazmu ani zgodności nie ma. Rozgorzała wręcz dyskusja o dyskryminacji, o ograniczaniu działalności gospodarczej i ingerowania w życie społeczne pod pretekstem podnoszenia bezpieczeństwa. Skąd taki opór i tyle krytycyzmu nie tylko wśród prowadzących lokale gastronomiczne? Przecież to dla wspólnego dobra, dla spokoju i bezpieczeństwa. Jeszcze nie tak dawno służby zapewniały, że poziom bezpieczeństwa w mieście jest na poziomie dobrym. Czyżby statystyki w ostatnim czasie zaczęły pokazywać jakieś zatrważające dane? Mnożą się wątpliwości i kontrargumenty dla propozycji zapożyczonych z Sopotu. Nie ma nic złego w adaptowaniu zewnętrznych rozwiązań na lokalny grunt, jednak zanim się przystąpi do proponowania zmian podpatrzonych, warto najpierw zdiagnozować lokalnie prawdziwe źródło i skalę problemów, a nie reagować trochę impulsywnie. Życie nocne Sopotu wraz z jego ciemną stroną to zupełnie inny kaliber, naturalnie możemy je porównywać do naszego, szukając analogii i zbieżności, ale mogą mieć tyleż punktów wspólnych, co nasz tarasik nad Wisłą z molo. Trochę przesadzam, być może. Ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że koncepcja wprowadzenia nowych zasad do życia nocnego na Starym Mieście zrodziła się, jako reakcja na śmiertelny wypadek na ulicy Chełmińskiej, a nie wynik głębszej obserwacji i analiz. Tragedia wydarzyła się w pobliżu sklepu. To dlaczego w takim razie nie ograniczyć godzin sprzedaży alkoholu w sklepach nocnych? W subiektywnym odczuciu przejście koło takiego miejsca może być dla kogoś dużo bardziej niebezpieczne niż bytność w klubie.
A tak na marginesie, selekcja ze względu na wiek nie jest żadnym novum w toruńskich klubach. Kilka lat temu, w nieistniejącej już „Piwnicy pod Aniołem”, przez jakiś czas, obowiązywał wstęp od dwudziestego pierwszego roku życia, a przemycony „nieletni” dostawał przy barze zamiast alkoholu mleko. Tylko że to był wybór prowadzących klub, kto ma wejść do ich lokalu, a nie odgórnie nałożona dyrektywa. Jeśli po stronie właścicieli lokali nie ma przekonania do takiej selekcji, a po pierwszych reakcjach widać, że nie ma, bo niby na jakiej podstawie, czyimś subiektywnym wyobrażeniu? To kto nadzorowałby przestrzeganie tej zasady, by nie była atrapą i pozorną regulacją? Patrole Straży Miejskiej? Pewnie skuteczność byłaby podobna jak w przypadku wyłapywania szusujących rowerzystów w tłumie na Szerokiej. Oczywiście do pierwszego poważnego potrącenia, a wtedy w subiektywnym odczuciu może się ten rowerzysta wydawać komuś bardziej niebezpieczny, niż awanturujący się nastolatek w klubie.
 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  16.05.2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz