Kim jest szewc, czy piekarz nie
trzeba tłumaczyć. A zdun czy modystka? Z tym może być już problem. Skąd tu
wiedzieć, kto to zdun, gdy za ciepło w naszych mieszkaniach najczęściej odpowiadają
wiszące na ścianie grzejniki z pokrętłem od jeden do pięć, a nie kaflowy piec z
wnęką do podgrzewania talerzy i jabłek. Modystka natomiast, w pierwszym
skojarzeniu, nie każdego tak od razu doprowadzi do kapelusza. Nie co dzień też
odwiedzamy kuśnierza, czy introligatora. Podejrzewam, że wiele osób może żyć w
przekonaniu, że popsutej torebki nikt już nie uratuje, buty owszem, naprawiamy,
ale uszkodzona torebka, to do wyrzucenia. Gdy usłyszałam o projekcie „Chronione
branże obszaru staromiejskiego Torunia w obiektywie artystów fotografików”, realizowanym
przez twórców skupionych w Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu
Kujawsko-Pomorskiego, pomyślałam, że inicjatywa doskonale trafia w czas. Stare
Miasto coraz intensywniej zmienia swój charakter i niewykluczone, że jest to
ostatnia chwila, by dokumentować, ale też i wspierać naszych rzemieślników. Szczególnie
że niektórzy ze względu na niszowy charakter swojej działalności mogą za chwilę
zaniknąć nam z oczu i przestrzeni miasta. A szkoda by było. W wielu przypadkach
są to żywe historie profesji pisane rodzinnymi pokoleniami. Wartość bezcenna,
trudna do oszacowania.
Barber, cukiernik, fotograf,
fryzjer, introligator, jubiler, kowal, kuśnierz, modystka, optyk, pieczątkarz,
piekarz, szklarz, witrażysta, zdun, to im poświęcony jest ten projekt, przedstawicielom
branż wartych ochrony. To oni oprowadzają nas po światach schowanych często w
bocznych uliczkach, za nienarzucającymi się witrynami. Twarze, które oglądamy
na zdjęciach, wydają się znajome, bo od lat są częścią dzielnicy
staromiejskiej. Każda z sesji jest małym reportażem, odrębną historią, wejściem
do studia, do warsztatu, na zaplecze. Jest podglądaniem i poznawaniem
jednocześnie. Chwytaniem atmosfery miejsca, ale też portretowaniem osób. Możemy
towarzyszyć im przy pracy, obserwować w otoczeniu charakterystycznych narzędzi
i atrybutów danej branży. Podziwiać siłę i energię kowala, skupienie i precyzję
jubilera, optyka czy barbera. Podpatrywać jak z kulki ciasta powstają rogale i
kajzerki, a z kolorowej masy zakręcone lizaki. Oglądając te fotografie, mam chwilami
wrażenie, że poza kolorami emanują one również dźwiękiem i zapachem. Autorom
zdjęć udało się uchwycić wyjątkowość oraz specyfikę poszczególnych profesji, a
jednocześnie pozostawić w widzu ciekawość, by osobiście skonfrontował się z
mikroświatem przedstawionym. Myślę, że taki też był jeden z zamysłów tego
projektu, by poza dokumentowaniem, też zaintrygować, zaciekawić i promować
samych rzemieślników. Przecież o tym, czy ich warsztaty wraz z unikatową działalnością
przetrwają, czy znikną, decydujemy my,
korzystając z ich usług. Odnosząc buty do szewca, czy zepsutą broszkę do jubilera.
Do listy prezentowanych rzemieślników ze Starego Miasta, myślę, że każdy jest w
stanie dorzucić jeszcze kilku, a to szewca, może zegarmistrza, czy krawcową.
Być może to postaci do kolejnej odsłony projektu, bo temat toruńskich
rzemieślników jest wart popularyzacji.
Aktualnie efekt pracy fotografów
możemy oglądać na stronie internetowej Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu
Kujawsko-Pomorskiego. Czy zdjęcia te zobaczymy również na wystawie?
Niewykluczone. Spieszmy się wspierać i doceniać naszych rzemieślników, by zbyt
szybko nie zniknęli z przestrzeni miasta.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 31.01.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz