czwartek, 2 lutego 2017

Spieszmy się wspierać i doceniać rzemieślników


Kim jest szewc, czy piekarz nie trzeba tłumaczyć. A zdun czy modystka? Z tym może być już problem. Skąd tu wiedzieć, kto to zdun, gdy za ciepło w naszych mieszkaniach najczęściej odpowiadają wiszące na ścianie grzejniki z pokrętłem od jeden do pięć, a nie kaflowy piec z wnęką do podgrzewania talerzy i jabłek. Modystka natomiast, w pierwszym skojarzeniu, nie każdego tak od razu doprowadzi do kapelusza. Nie co dzień też odwiedzamy kuśnierza, czy introligatora. Podejrzewam, że wiele osób może żyć w przekonaniu, że popsutej torebki nikt już nie uratuje, buty owszem, naprawiamy, ale uszkodzona torebka, to do wyrzucenia. Gdy usłyszałam o projekcie „Chronione branże obszaru staromiejskiego Torunia w obiektywie artystów fotografików”, realizowanym przez twórców skupionych w Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu Kujawsko-Pomorskiego, pomyślałam, że inicjatywa doskonale trafia w czas. Stare Miasto coraz intensywniej zmienia swój charakter i niewykluczone, że jest to ostatnia chwila, by dokumentować, ale też i wspierać naszych rzemieślników. Szczególnie że niektórzy ze względu na niszowy charakter swojej działalności mogą za chwilę zaniknąć nam z oczu i przestrzeni miasta. A szkoda by było. W wielu przypadkach są to żywe historie profesji pisane rodzinnymi pokoleniami. Wartość bezcenna, trudna do oszacowania.
Barber, cukiernik, fotograf, fryzjer, introligator, jubiler, kowal, kuśnierz, modystka, optyk, pieczątkarz, piekarz, szklarz, witrażysta, zdun, to im poświęcony jest ten projekt, przedstawicielom branż wartych ochrony. To oni oprowadzają nas po światach schowanych często w bocznych uliczkach, za nienarzucającymi się witrynami. Twarze, które oglądamy na zdjęciach, wydają się znajome, bo od lat są częścią dzielnicy staromiejskiej. Każda z sesji jest małym reportażem, odrębną historią, wejściem do studia, do warsztatu, na zaplecze. Jest podglądaniem i poznawaniem jednocześnie. Chwytaniem atmosfery miejsca, ale też portretowaniem osób. Możemy towarzyszyć im przy pracy, obserwować w otoczeniu charakterystycznych narzędzi i atrybutów danej branży. Podziwiać siłę i energię kowala, skupienie i precyzję jubilera, optyka czy barbera. Podpatrywać jak z kulki ciasta powstają rogale i kajzerki, a z kolorowej masy zakręcone lizaki. Oglądając te fotografie, mam chwilami wrażenie, że poza kolorami emanują one również dźwiękiem i zapachem. Autorom zdjęć udało się uchwycić wyjątkowość oraz specyfikę poszczególnych profesji, a jednocześnie pozostawić w widzu ciekawość, by osobiście skonfrontował się z mikroświatem przedstawionym. Myślę, że taki też był jeden z zamysłów tego projektu, by poza dokumentowaniem, też zaintrygować, zaciekawić i promować samych rzemieślników. Przecież o tym, czy ich warsztaty wraz z unikatową działalnością przetrwają, czy znikną,  decydujemy my, korzystając z ich usług. Odnosząc buty do szewca, czy zepsutą broszkę do jubilera. Do listy prezentowanych rzemieślników ze Starego Miasta, myślę, że każdy jest w stanie dorzucić jeszcze kilku, a to szewca, może zegarmistrza, czy krawcową. Być może to postaci do kolejnej odsłony projektu, bo temat toruńskich rzemieślników jest wart popularyzacji.
Aktualnie efekt pracy fotografów możemy oglądać na stronie internetowej Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu Kujawsko-Pomorskiego. Czy zdjęcia te zobaczymy również na wystawie? Niewykluczone. Spieszmy się wspierać i doceniać naszych rzemieślników, by zbyt szybko nie zniknęli z przestrzeni miasta.

Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  31.01.2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz