W ubiegłą środę na Wiśle mogliśmy
obserwować wielkie poruszenie, dymy, wybuchy, strzały, jednym słowem bitwa.
Takiego widowiska dotąd tu jeszcze nie widzieliśmy. Choć do pokazów
historycznych z rycerzami w strojach polskich, krzyżackich i na koniach już
przywykliśmy, bo regularnie latem potykają się w bitwie o zamek, to tym razem
było inaczej. Akcja przeniosła się nad rzekę i na rzekę. Była scena na wodzie,
rycerze, król, wielki mistrz, legat papieski, mieszczanie, kuglarze, pływały
galary z kupcami i z piratami. Działo się sporo. Na bulwarze zapłonęło flisacze
ognisko, a nad całością zabrzmiały dźwięki dzwonu Tuba Dei. Ktoś mógłby zapytać
co w tym dziwnego i niezwykłego, skoro to widowisko z okazji inauguracji
Ogólnopolskiego Roku Rzeki Wisły, to gdzież indziej miałoby być? Niby
oczywiste, ale wcale nie takie proste w praktyce. Zrobić przedstawienie na
wodzie, pokazać, że bulwar może być naturalnym amfiteatrem, było to marzenie
wielu organizatorów imprez i koncertów, jednak komplikacje techniczne zwykle
powodowały zmianę lokalizacji lub znaczne uproszczenia redukujące udział rzeki.
Kiedy oglądało się inscenizację zaprzysiężenia II pokoju toruńskiego,
poprzedzonego bitwą na wodzie oraz symbolicznym otwarciem wodnego flisu, sceneria
wydawała się tak naturalna i prawdziwa, że aż pewnie wiele osób się dziwiło,
czemu wcześniej nic takiego tu się nie odbywało. No właśnie. I za to wielkie brawa
dla organizatorów, bo tym przedstawieniem udowodnili, że scena na Wiśle jest
możliwa i to jest to. Wiem, że w tym wypadku nie scena na wodzie jest
najistotniejsza, ale to widowisko
inauguracyjne, symbolicznie oddaje ideę Roku Rzeki Wisły. Zwraca nasze
oczy ku rzece, by zobaczyć ją inaczej, niż przywykliśmy dotąd na nią patrzeć.
Pokazuje, że niemożliwe jest możliwe. I o to właśnie chodzi w tym roku
poświęconym Wiśle, by wybrać się w końcu nad rzekę tak naprawdę, by zobaczyć
jej możliwości, by korzystać z jej dobrodziejstw. Zatem, może uda się w końcu przywrócić
plażę nad brzegiem Wisły, którą znamy tylko ze starych fotografii? Czy może,
zamiast lokować baseny sezonowe na osiedlach, zorganizować je na rzece? Oczywiście
to zdecydowanie kosztowniejsze, ale czyż nie bardziej atrakcyjne i zarazem naturalne.
A jak turystycznie ubogaca ofertę miasta. Nieprawdaż?
Program Roku Rzeki Wisły w naszym
regionie zapowiada się bardzo ciekawie. Poza mnóstwem imprez wodniackich, Festiwalem
Wisły z udziałem tradycyjnych łodzi, okazjonalnymi spływami i regatami, rajdami
i biegami, nie zabraknie też wystaw, konferencji, pikników i koncertów. A może
Państwo mają pomysły na oryginalne wydarzenie, które mogłoby się znaleźć
podczas wiślanego święta w nadchodzącym roku? Co jeszcze mogłoby się wydarzyć na
wodzie, czy brzegu rzeki? Organizatorzy tego przedsięwzięcia w regionie,
Kujawsko-Dobrzyńska Organizacja Turystyczna, są wciąż otwarci na propozycje. To
może być wyjątkowy czas, który będzie łączył ludzi ponad podziałami, tak
zwyczajnie z pożytkiem dla nas wszystkich i jednocześnie każdego z osobna. Wiem,
że marzeniem wielu osób zaangażowanych w ten projekt jest, by moda na Wisłę
trwała znacznie dłużej niż tylko te 365 dni. I niech tak się stanie, bo Wisła
jest tego warta.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 25.10.2016