piątek, 13 maja 2016

Jak utrzymać pierwsze, dobre wrażenie?

Podczas majowego weekendu obserwowałam grupę turystów, którzy zatrzymali się przy wyjściu z bramy Mostowej. Z zasłyszanej rozmowy wywnioskowałam, że na koniec szybkiego zwiedzania, chcą jeszcze zobaczyć ową słynną panoramę miasta. Dwóch panów przeszło na drugą stronę ulicy, weszli na pomost, popatrzyli, pokręcili głowami i zawołali do pozostałych, że nie warto przechodzić, bo nic nie widać. Zasugerowałam, że to trzeba na drugą stronę rzeki, żeby było widać. Podziękowali. Czy przejechali na drugą stronę? Wątpię, spieszyli się, byli przejazdem. Ale i tak wyjeżdżali pod sporym wrażeniem tego, co zobaczyli na, tak zwany, pierwszy rzut oka. Być może jeszcze tu wrócą.
Kilka dni temu jeden z portali internetowych opublikował wyniki głosowania na najpiękniejsze miasta w Polsce. Nasze miasto znalazło się na wysokim, czwartym miejscu. Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie ta rosnąca, z rankingu na ranking, pozycja. Wcale nie dlatego, że przemawia przeze mnie lokalna duma, ale mam wrażenie, że Toruń dołączył do listy miejsc, które trzeba odwiedzić. Stał się może nie tyle modny, co popularny. Od ponad trzech lat w weekendy, podczas sezonu, Stare Miasto przeżywa czasem prawdziwe oblężenie. Złożyło się na to wiele elementów promocji, choć niewątpliwie znaczący wpływ miał udział w serialu, który uruchomił tę falę masowej ciekawości miejsca i to, poniekąd, ma teraz odbicie w takich konkursach. Co wcale nie znaczy, że ta lokata w czołówce nie jest zasłużona, przeciwnie. Toruń potrafi na gościach zrobić dobre wrażenie, nawet jeśli nie zobaczy się owej słynnej panoramy. Ważne jednak, by na to dobre wrażenie nie padało za dużo cieni przy bliższym poznaniu, które mogą nieco zdeformować ten ładny obraz.
 
Sporo emocji od lat budzą dyskusje o konieczności uporządkowania historycznej przestrzeni Starego Miasta z chaosu wątpliwych estetycznie szyldów i reklam. W ostatnim czasie doszedł też wątek sezonowych budek, nazywanych przez niektórych ogródkami. Ja dodałabym do tego również witryny sklepów, banków, punktów usługowych, szczególnie przy reprezentacyjnych ulicach. Czas, gdy sklepowe okna ubogacały stylowo kamienice, skończył się wraz z obniżeniem roli handlu w dzielnicy staromiejskiej. Dziś witryny sklepów są często estetyczną pochodną tandetnych szyldów, oknem zapchanym towarami z informacją o permanentnej wyprzedaży lub wołaniem o wynajęcie. Te ostatnie Biuro Toruńskiego Centrum Miasta, inspirując się łódzkim projektem sztuki w witrynie, zamierza wypełnić artystyczną kreacją. Pomysł świetny. Miejmy nadzieję, że uda się przekonać właścicieli pustych parterów do współdziałania z artystami i oby ta współpraca nie była ulotnym, jednorazowym przedsięwzięciem, ale iskrą, która może stymulować do większych zmian, nie tylko w pustostanach. Bo czyż tanie buty i sukienki nie mogą mieć intrygującej wystawy? Może podsunąć taki pomysł przedsiębiorcom już i rozszerzyć ideę sztuki w witrynie na sklepy działające? Zdaję sobie sprawę z łatwości w snuciu pięknej, acz nieco utopijnej wizji, która w zdarzeniu z praktyką, może okazać się pracą, tą z gatunku herkulesowych, ale może warto spróbować? Wszak pierwsze, dobre wrażenie robi się tylko raz, a sztuką jest utrzymać je jak najdłużej.
 
 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 10.05.2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz