Cykliczne konferencje
zogniskowane wokół „Zabytków młodszego pokolenia”, czyli tych z XIX i XX wieku,
wbijają coraz mocniej klin w myślenie o Toruniu, jako o miejscu, w którym wyłącznie
obcujemy z „gotykiem na dotyk” w towarzystwie oczywiście Kopernika, przegryzając
całość piernikiem. Toruński Oddział Stowarzyszenia Historyków Sztuki postawił
sobie cel, by cyklicznie przybliżać i popularyzować wiedzę o budynkach i
miejscach mniej znanych, niedocenianych, nierzadko degradowanych i niszczonych.
Wszystko po to, by za wiedzą szło powszechne rozumienie tego, co zostawili nam
poprzednicy nie tylko sprzed sześciu wieków, ale ci sto lat temu także. By
poszerzać świadomość społeczną, co na naszych oczach zniknęło i ciągle znika z
przestrzeni na rzecz nowego, niekoniecznie lepszego. By uwrażliwiać na pamiątki
przeszłości nie tak odległej, bo są one nośnikiem dziedzictwa kulturowego,
które dostaliśmy w pokoleniowy depozyt, a nie na absolutną własność. Pokłosiem każdego
spotkania jest publikacja zbierająca materiały sesyjne, dotąd ukazało się sześć
tomów z tej młodszej historii Torunia, jego zabytków i kultury. Najbliższe,
siódme sympozjum odbędzie się w sobotę 12 maja w Centrum Dialogu - Bibliotece
Diecezjalnej w ramach Europejskiego Roku Dziedzictwa Kulturowego 2018, tym
razem pod tytułem „Praktyczny patriotyzm 1918/1920 - 2018. Różne odsłony”.
Program skupiony jest wokół stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości z
akcentem na fakt, iż zbiega się to wydarzenie z uzyskaniem przez Polki praw
wyborczych. Oczywiście z uwagą, że Toruń owo stulecie od chwili, gdy władzę nad
miastem przejęła administracja polska, świętować będzie dopiero za dwa lata.
Praktyczny patriotyzm w tytule
konferencji otwiera pole do spojrzenia na to, jakimi pragmatycznymi formami
działania po odzyskaniu niepodległości gruntowało się w naszym mieście państwo
polskie. Jak zagospodarowywano przestrzeń publiczną, zmieniając nazwy ulic i
bohaterów na pomnikach. Jak pozbywano się niechcianych zabytków i pamiątek. Jak
zapładniano wyobraźnię zbiorową, używając sztuki i artystów do postępującej
polonizacji. Z drugiej strony, w jakim stopniu usuwanie śladów niechcianego,
pruskiego okresu w życiu miasta, pozostawało, mimo wszystko, zabiegiem kosmetycznym,
inwazyjnym owszem, ale pozwalającym na łączność z czasem minionym. Zachowującym
to, co lokalnie wyróżnia i stanowi wartość ponad przemijającymi systemami
politycznymi. Po roku 1920 została przecież twierdza i niezmienna
obecność wojska, które nadal miało realny wpływ na życie miasta. A i
pierwsze uchwały rady miejskiej wpisywano w księgi, gdzie nagłówki druków ciągle
jeszcze były w języku niemieckim. Na koniec organizatorzy chcą skłonić do
refleksji, czy za
współczesny, praktyczny patriotyzm można uznać dbanie o pamięć?
Całościową, nie wybiórczą.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 08.05.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz