poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Mroczne oblicze Torunia w kryminale Małeckiego


Koszmary zasną ostatnie” to już ostatni tom trylogii Roberta Małeckiego o przygodach toruńskiego dziennikarza śledczego Marka Benera poszukującego swojej zaginionej żony Agaty. Niestety. Autor uspokaja jednak, że jego bohater jeszcze powróci, zatem spokojnie można zatopić się w lekturze, bez poczucia, że to pożegnanie. Zatopić i to w sensie zarówno metaforycznym, bo od pierwszych stron trudno oderwać się od nurtu zdarzeń, jak i dosłownym, bo książkę otwiera prolog z enigmatyczną sceną, w której auto z Benerem w środku stacza się wprost do Wisły. Zanim dojdziemy do wyjaśnienia, co naprawdę się wydarzyło, przemieszczamy się z bohaterem po Toruniu, dociekając tajemnic dwóch zaginięć. Tym razem jeździmy głównie po lewobrzeżu. Chodzimy po toruńskich fortach, a konkretnie po Forcie XI. Małecki opisuje obiekt tak plastycznie, że czytelnik może ulec sugestii na tyle, że zaczyna nie tylko widzieć dawne pomieszczenia militarne, ale i czuje ich aktualny zapach. Pojawia się też wzmianka o nowo powstającym Muzeum Twierdzy Toruń. Nie bez komentarza, że mało ono zmieni w losach niszczejących obiektów, pereł dziewiętnastowiecznej fortyfikacji. Poza tym wpadamy do Lubicza i Zajazdu „Polska”, przemierzamy kilometry krajową piętnastką do Pluskowęs i zaglądamy do  pałacu położonego nieopodal drogi. W tle pojawia się wątek mobbingu i to gdzie? W toruńskiej kulturze.
Nie ma tu ani grama słownej waty, która wypełniałaby strony, by odsuwać czytelnika od rozwiązania, zajmować jego uwagę niekoniecznymi opisami, tylko po to, by odwlec finał. Nie ma żadnej zbędnej postaci, żadnego przypadku. Każda osoba, która się pojawia, wnosi coś istotnego do akcji. Przybliża lub gmatwa tropy tak, że czytelnik ma poczucie niezwykłej precyzji, z jaką autor skonstruował swoją powieść kryminalną. A to wszystko przyprawione lokalnymi i literackimi smaczkami. Jak choćby wypożyczenie do powieści policjanta Leona Brodzkiego, bohatera serii kryminalnej autorstwa Marcela Woźniaka. Czy też autoironiczne oko puszczone do czytelników w zdaniu: „Toruńscy autorzy kryminałów – to brzmiało tak, jakby to byli co najmniej skamandryci.” Urocze.
Przez trzy części serii obserwujemy jaką transformację przechodzi bohater, Marek Bener, ale zmienia się nie tylko on. Rozwija się też autor. Teraz to naprawdę pierwsza liga gatunku. Czytając ostatni kryminał Roberta Małeckiego, przekonuję się również do myśli, która od jakiegoś czasu kołacze się po mojej głowie i nachalnie powraca, że dziś prawdę o mieście można przemycić tylko w fikcji. I niech każdy sobie to zdanie tłumaczy, jak chce. A do lektury książki „Koszmary zasną ostatnie” mocno zachęcam.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  17.04.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz