Wejście w „#ciemność”, w ostatni
spektakl Tomasza Kaczorowskiego i Pawła Paszty w Teatrze Horzycy, zaczyna się
od smartfona. Od wyłączenia go. Od odłożenia na chwilę nawykowego oznaczenia
się w miejscu, kompulsywnego klikania „lubię to!”. I wcale nie dlatego, że
wirtualna rzeczywistość to niekończący się labirynt miraży oraz ułudy
pożerający czas, a finalnie i człowieka, istny początek końca cywilizacji. To
zupełnie inna historia. Sam smartfon jako przedmiot jest poniekąd produktem
wyzysku i eksploatacji środowiska. Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad
tym? Po spektaklu z pewnością inaczej nie niego spojrzymy. Hasztag przed
ciemnością w tytule nie znalazł się tam przypadkowo, dla ozdoby czy fanu. Ten znak
to klucz, który uchyla drzwi do opowieści o współczesnym, nieustająco głodnym
świecie. Głodnym, w jednej części globu ustawicznie wymyślanych potrzeb, w
drugiej, zwyczajnego chleba.
Spektakl zaczyna się biegiem
korposzczurów, po bonusy, pakiety, nagrody, władzę. Po generalnie więcej
czegokolwiek. Wszystko w imię zwiększania ogólnego poczucia szczęścia i
zadowolenia. Marlow, idealista, mówi stop, pyta, po co tak. Urywa się z tej
gonitwy. Rusza w świat w poszukiwaniu sensu, zabiera nas w podróż, w rejs, w
ciemność. Wyrwanie się z sieci zależności jest jednak drogą w jedną stronę. Nie
ma powrotu do miejsca, z którego się wyszło. Nie dlatego, że ktoś już zajął to
miejsce, ale poszukiwanie źródła odmienia. Płynąc z Marlowem, zaczynamy
zastanawiać się, gdzie zaczyna się zło współczesnego świata, gdzie ma swój
początek. I czy aby nie jesteśmy nim my sami? Owo więcej nie opuszcza nas ani na
chwilę w tej podróży. Tekst jest bardzo gęsty. Nie daje odetchnąć. Toniemy w
tej opowieści. W brawurowym dialogu Marlowa z Kurtzem, w którym słowa dorównują
prędkości karabinu maszynowego, prędkości informacji wrzucanych w eter przemieszanych
z sentencjami. Trudno za nim nadążyć, trudno się zatrzymać. Czyż tak właśnie się
nie komunikujemy? A wszystko to niczym gra na czarno-białej szachownicy
poprzetykanej pniami drzew, które pozbawione życiodajnej korony wiszą na
żelaznych łańcuchach.
Na spektakl inspirowany „Jądrem
ciemności” Conrada twórcy zapraszają szczególnie nastolatków, niewykluczone, że
głównie dlatego, aby pokazać, że lektury ze szkolnego kanonu pozornie tylko
wieją nudą, a dobry klucz do nich potrafi odnaleźć współczesne treści i otworzyć
ciekawe przestrzenie do dyskusji. Ale spektakl nie sprowadza się tylko do przedstawienia
w intrygującej formie szkolnej lektury. Stawia pytania i zmienia perspektywę,
nie daje odpowiedzi. „#ciemność” jest jak delikatny trzepot skrzydeł motyla,
który z czasem może wywołać huragan. Przyszłość ziemi zależy od zmiany naszych
nawyków. To odpowiedzialność każdego z nas.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 24.04.2018