czwartek, 14 grudnia 2017

Toruńskie instytucje kultury do wygrania


Przeciętny użytkownik, kupując urządzenie, czymkolwiek by ono nie było, niewiele zastanawia się, wedle jakich zasad i dlaczego dany sprzęt funkcjonuje. Ma grać, dzwonić, jechać, czy co tam jeszcze. Co powoduje, że tak się dzieje, o to mniejsza. W centrum zainteresowania są jakość i cena oraz ich wzajemne relacje. I dylematy, czy tanie może być dobre, czy cena faktycznie stanowi o prawdziwej wartości. Każdy przeciętny użytkownik kupujący urządzenie pewnie liczy się z tym, że im taniej, to z jakością może być potem różnie. Ale po co przepłacać, skoro można mieć za mniej. A to, że obudowa pęknie po pierwszym tygodniu, czy padnie bezpiecznik i okaże się, że to model jednak wybrakowany, cóż, zawsze jest jakieś ryzyko. Podobnie czasem bywa z przetargami, gdzie istotnym kryterium wyboru jest właśnie cena.
Prawdopodobnie dla przeciętnego mieszkańca naszego miasta mało istotne jest, w jaki sposób zarządzane są lokalne instytucje kultury, ważne by dobrze funkcjonowały. Dlatego nie sądzę, żeby jakieś większe poruszenie mogła wywołać informacja, o tym, że magistrat zamiast konkursów dyrektorskich ogłosił przetarg na zarządzanie Dworem Artusa, Toruńską Agendą Kulturalną i Centrum Kultury Zamek Krzyżacki. Jeśli przy tym dołożyć komunikat, że zmiana ta, to nie dość, że nowoczesna, to jeszcze przyniesie bardziej atrakcyjny program artystyczny przy optymalizacji kosztów, to tym bardziej trzeba się cieszyć z innowacji, a nie węszyć zagrożenie. Do tego w końcu kulturą toruńską będzie mógł zająć się każdy, bez względu na kompetencje i to wszystko dla dobra odbiorców, czyli nas mieszkańców. Było dobrze, będzie lepiej. Lepiej, czyli jak? Przede wszystkim taniej oraz atrakcyjniej i naturalnie dla większej liczby odbiorców. Takie parametry wcale niekoniecznie wskazują na to, że toruńska kultura instytucjonalna będzie nadal w przyszłości utrzymywać swoją wysoką i cenioną pozycję. Czy będzie tam jeszcze miejsce na eksperymenty artystyczne, wydarzenia niszowe, działania niedochodowe? Czy nadal istotna będzie kulturotwórcza rola tych instytucji? Wątpliwości można mnożyć dalej, ale nie w tym rzecz. To, że magistrat chce sprawdzić, jak będzie działała instytucja kultury w nowym modelu zarządzania, jest jak najbardziej chwalebne i może być faktycznie ożywczym impulsem. Tylko dlaczego przeprowadza eksperyment na trzech placówkach jednocześnie? Czy rzeczywiście chodzi tu o nową jakość w kulturze? Czy tylko o oszczędność i to ona jest głównym motorem zmiany? A co, jeśli ten eksperyment nie powiedzie się? Cóż, zawsze jest jakieś ryzyko.
Nieomal w tym samym czasie, gdy pojawiło się ogłoszenie przetargowe na zarządzanie trzema instytucjami kultury, wystartowała toruńska edycja „Monopoly”, gdzie każdy może sobie kupić Dwór Artusa, Krzywą Wieżę, czy Zamek Krzyżacki, wystarczy wyrzucić odpowiednią liczbę oczek na kostce i mieć w banku dostateczną liczbę banknotów. Proste. Patrząc na kierunek zmian w prowadzeniu instytucji kultury w naszym mieście, można ulec złudzeniu, że zarządzanie kulturą to właśnie taka prosta gra, nic tu się nie da schrzanić i potrafić może to każdy. Nic tylko rzucać kulturalną kostką. A co z tego wyjdzie?  Żeby tylko nie było jak w grze, że to loteria.


Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  12.12.2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz