Czterdzieści lat czy to dużo? W
życiu człowieka owszem. W życiu miasta, które liczy sobie lat ponad siedemset
osiemdziesiąt, ta czterdziestka to pozornie nie aż tak wiele. Jednak gdy ogląda
się album Andrzeja Kamińskiego „Toruń w obiektywie fotoreportera 1960 – 2000”,
można odnieść wrażenie, że to jednak cała epoka. Już na samym początku czytamy,
że niniejszy album nie jest ani kroniką odnotowującą ważne wydarzenia, ani też
opisem zmian architektonicznych w miejskiej tkance. Nawet jeśli faktycznie nie
znajdziemy tam zdjęć dokumentujących istotne momenty tego czterdziestolecia, to
jednak oglądając ten album trudno zgodzić się z tym drugim zastrzeżeniem. Bo
takim zapisem zmian właśnie on jest i nie tylko tych architektonicznych, ale i
obyczajowych. Przewracając pierwsze karty albumu, ruszamy w podróż po czasie i
po ulicach Starego Miasta, przedmieściach i osiedlach. Rzeczywiście nie jest
ona jakoś specjalnie odświętna, ale zwyczajna, codzienna, chwilami zabawna. To
opowieść nie tylko o mieście, ale i o nas, bo tak jak zmieniała się przestrzeń,
tak i zmienialiśmy się my, mieszkańcy. A to, że dla autora zdjęć istotni są
ludzie, zdaje się sygnalizować już pierwszym zdjęciem. Rynek Staromiejski i
tłum torunian. To oni są ważni, nie Miss Świata, na którą wszyscy spoglądają.
Kiedy na nie patrzyłam, odruchowo zaczęłam szukać znajomych twarzy. Znalazłam
jedną, koleżankę z liceum. Ale jest w tym zdjęciu coś dużo bardziej
interesującego, zaledwie dwie osoby mają aparaty fotograficzne w dłoniach,
reszta stoi patrzy, słucha. Sytuacja nie do pomyślenia dziś. Bo dziś zamiast
twarzy, spośród których moglibyśmy wyłuskiwać znajomych, mielibyśmy las rąk z
podniesionymi telefonami. Inny czas, inne obyczaje.
Fotografie Kamińskiego zapraszają
nas do przejścia przez miasto, które jest zupełnie różne od tego, po którym
dziś chodzimy lub miejscami, którego zwyczajnie już nie ma. Bo nie ma już tych
przedmieść widniejących na zdjęciach, a bloki i drogi, na które tam patrzymy,
jak właśnie powstają, wydają nam się taką oczywistością, jakby istniały od
zarania. A to wszystko nie takie wiekowe wcale. I myślę o mieście, w którym
dziś mieszkamy, jak będzie wyglądać ono za dwadzieścia, trzydzieści lat. Czy je
poznamy? Czy będziemy z niego dumni? Czy będziemy wzdychać z sentymentem za
kolejnymi utraconymi domami, drzewami? I jacy my wtedy będziemy? Czy będziemy
śmiać się z siebie? Czy może tylko dziwić?
„Toruń w obiektywie fotoreportera
1960 – 2000” Andrzeja Kamińskiego powinien być pozycją obowiązkową na półce
każdego, kto żywo interesuje się naszym miastem i jego historią, czy też po
prostu zwyczajnie je lubi. Ten album to prawdziwa kapsuła czasu, w której
teleportacja jest całkowicie bezpieczna, choć wzruszenie należy wpisać w
koszty. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz