środa, 13 września 2017

Czterdzieści lat z życia miasta w albumie

Czterdzieści lat czy to dużo? W życiu człowieka owszem. W życiu miasta, które liczy sobie lat ponad siedemset osiemdziesiąt, ta czterdziestka to pozornie nie aż tak wiele. Jednak gdy ogląda się album Andrzeja Kamińskiego „Toruń w obiektywie fotoreportera 1960 – 2000”, można odnieść wrażenie, że to jednak cała epoka. Już na samym początku czytamy, że niniejszy album nie jest ani kroniką odnotowującą ważne wydarzenia, ani też opisem zmian architektonicznych w miejskiej tkance. Nawet jeśli faktycznie nie znajdziemy tam zdjęć dokumentujących istotne momenty tego czterdziestolecia, to jednak oglądając ten album trudno zgodzić się z tym drugim zastrzeżeniem. Bo takim zapisem zmian właśnie on jest i nie tylko tych architektonicznych, ale i obyczajowych. Przewracając pierwsze karty albumu, ruszamy w podróż po czasie i po ulicach Starego Miasta, przedmieściach i osiedlach. Rzeczywiście nie jest ona jakoś specjalnie odświętna, ale zwyczajna, codzienna, chwilami zabawna. To opowieść nie tylko o mieście, ale i o nas, bo tak jak zmieniała się przestrzeń, tak i zmienialiśmy się my, mieszkańcy. A to, że dla autora zdjęć istotni są ludzie, zdaje się sygnalizować już pierwszym zdjęciem. Rynek Staromiejski i tłum torunian. To oni są ważni, nie Miss Świata, na którą wszyscy spoglądają. Kiedy na nie patrzyłam, odruchowo zaczęłam szukać znajomych twarzy. Znalazłam jedną, koleżankę z liceum. Ale jest w tym zdjęciu coś dużo bardziej interesującego, zaledwie dwie osoby mają aparaty fotograficzne w dłoniach, reszta stoi patrzy, słucha. Sytuacja nie do pomyślenia dziś. Bo dziś zamiast twarzy, spośród których moglibyśmy wyłuskiwać znajomych, mielibyśmy las rąk z podniesionymi telefonami. Inny czas, inne obyczaje.
Fotografie Kamińskiego zapraszają nas do przejścia przez miasto, które jest zupełnie różne od tego, po którym dziś chodzimy lub miejscami, którego zwyczajnie już nie ma. Bo nie ma już tych przedmieść widniejących na zdjęciach, a bloki i drogi, na które tam patrzymy, jak właśnie powstają, wydają nam się taką oczywistością, jakby istniały od zarania. A to wszystko nie takie wiekowe wcale. I myślę o mieście, w którym dziś mieszkamy, jak będzie wyglądać ono za dwadzieścia, trzydzieści lat. Czy je poznamy? Czy będziemy z niego dumni? Czy będziemy wzdychać z sentymentem za kolejnymi utraconymi domami, drzewami? I jacy my wtedy będziemy? Czy będziemy śmiać się z siebie? Czy może tylko dziwić?
 
„Toruń w obiektywie fotoreportera 1960 – 2000” Andrzeja Kamińskiego powinien być pozycją obowiązkową na półce każdego, kto żywo interesuje się naszym miastem i jego historią, czy też po prostu zwyczajnie je lubi. Ten album to prawdziwa kapsuła czasu, w której teleportacja jest całkowicie bezpieczna, choć wzruszenie należy wpisać w koszty. Polecam.
 
 Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  12.09.2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz