Do dworu w Kłóbce wybierałam się
od roku, dokładnie od chwili otwarcia przez Muzeum Ziemi Kujawskiej i
Dobrzyńskiej we Włocławku tego odrestaurowanego obiektu. Bardzo byłam ciekawa,
jak wygląda dziś to podniesione z ruiny miejsce, w którym ostatnie lata życia
spędziła narzeczona Chopina. Nie rozczarowałam się. Dwór już z daleka wygląda
okazale, a gdy wejdzie się do środka, to nie ma się wątpliwości, że to perła
Kujaw. Wnętrza zostały odtworzone z niezwykłą starannością, przywołując stan
sprzed drugiej wojny światowej, tak jak zapamiętała je Antonina Orpiszewska, wdowa
po ostatnim właścicielu majątku. Z dawnego dworu zachowało się zaledwie kilka
obrazów, tak też wszystkie meble oraz inne eksponaty, które przywołują dawny
klimat tego miejsca, są efektem żmudnej, poszukiwawczej pracy muzealników. Przyznam
szczerze, że byłam pod sporym wrażeniem pracy Krystyny Kotuli, autorki wszystkich
ekspozycji w tym miejscu. To dzięki niej, przechodząc przez kolejne pomieszczenia,
nietrudno wczuć się w atmosferę ziemiańskiego dworu początków ubiegłego wieku,
a przy okazji odbyć krótką lekcję historii naszego kraju zapisaną w dziejach
kilku pokoleń rodu Orpiszewskich. Mamy tam powstańców, od kościuszkowskich do
warszawskich, uczestników Wielkiej Emigracji, zesłańców, pisarzy, ale mamy tam
też i ją, Marię Wodzińską primo voto Skarbkową secundo voto Orpiszewską. Niewątpliwie
to właśnie ona jest dla wielu tym magnesem, który przyciąga do Kłóbki. Narzeczona
Chopina, muza Słowackiego, malarka, fortepianistka, wyjątkowa kobieta swojego
czasu, legenda. W końcu doczekała się miejsca, gdzie gromadzone są pamiątki po
niej. W różowej sali spogląda na widzów eterycznie z portretu i miałam
wrażenie, że ciągle jeszcze próbuje uwodzić. A to kawałkiem koronki brabanckiej
z wyprawy ślubnej, a to subtelnym nożykiem do listów z monogramem, a to
karnecikiem balowym. Takie okruchy materialnych śladów, jakie zostawia nam,
potomnym w muzealnej gablocie romantyczna muza. Ale Wodzińska, to nie tylko
muza, to też artystka i jej prac nie mogło zabraknąć w tym miejscu. Znajdziemy
tam też zdjęcia starszej pani, tak to też ona, na ganku w Kłóbce, jakże niepodobna
do tej młodej panny, o której Słowacki pisał czarnobrewa. Pamiątek po Marii
wciąż przybywa i już w niedługim czasie ekspozycja ma powiększyć się o odnalezione
jej listy pisane z Florencji i Kłóbki. Myślę, że to może być niezła gratka dla
badaczy romantyzmu. Kto wie, co jest w tych listach?
Muszę natomiast rozczarować tych,
którzy zamierzają wybrać się do Kłóbki, by szukać śladów Chopina. Czy Fryderyk
tam był? Niewykluczone, ale z pewnością nie spotykał się w rozłożystym parku,
nad zarośniętym stawem ze swoją narzeczoną Marią. Nie mógł tego robić z prostej
przyczyny, Wodzińska lub może lepiej już wtedy Orpiszewska, osiadła tam po
śmierci kompozytora. Miejscowi opowiadali mi, że ostatnio coraz więcej
przyjezdnych pyta, gdzie tu chodził Chopin i czy to prawda, że w dworku jest
jego ręka. Nie ma, zapewniam.
Dworek w Kłóbce zawsze słynął z
gościnności i mimo tylu zawirowań losu, to się nie zmieniło. Wiem, że jeszcze
tam wrócę i szczerze polecam, bo warto przejechać te kilkadziesiąt kilometrów,
by zobaczyć perłę Kujaw osobiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz