Kto z
nas lubi dostawać kartki pocztowe z podróży? Dziwne pytanie, prawda? Wiadomo,
że większość. A kto z nas jeszcze wysyła takie kartki? Cisza? Nie słychać
przekrzykujących się głosów, co najwyżej wspomnienia, kiedy to się ostatnio
taką wysłało, dostało. Co wcale nie znaczy, że nie informujemy znajomych o naszych
wakacyjnych podróżach. Przeciwnie, prześcigamy się w publikacji zdjęć z
odwiedzanych miejsc w mediach społecznościowych. Wysyłamy też smsy z
pozdrowieniami. Ale widokówki? Rzadko. Dlaczego? Tu nie ma jednej odpowiedzi.
Ba, czasem trudno w ogóle wskazać jakiś konkretny powód, bo cóż to może być,
brak czasu, poczty, znaczków. Na niedobór kartek trudno narzekać. Ktoś dopowie,
wysłał, a ona nie doszła, więc teraz już tego nie robi. Gdyby dopytać skąd nie
doszła, być może, okazałoby się, że z jakiejś małej wyspy na odległym oceanie,
co tylko składa się na ten drobny wyjątek, który zdarza się zawsze, a nie na
argument przeciwko wysyłaniu widokówek. Lubimy dostawać kartki z podróży, ale
sami wysyłamy je bardzo rzadko lub wcale. Z drugiej strony liczymy skrycie na
to, że ktoś z przyjaciół będzie jednak na tyle uprzejmy, że prześle nam ładny
widoczek z ostemplowanym znaczkiem do skrzynki pocztowej, zamiast smsa.
Niestety, coraz częściej są to nadzieje płonne. W takim razie może wysyłać
kartki z podróży do siebie? Ekstrawagancja? Być może. Czytałam ostatnio o
parze, która od lat wysyła kartki pocztowe ze swoich wakacyjnych podróży do
siebie. Na pytanie, skąd pomysł na takie działanie, odpowiedzieli, że te
pocztówki są dla nich specyficznym pamiętnikiem, oryginalną próbą uchwycenia
chwil, zapisem emocji w odwiedzanych miejscach. Jest to jakiś pomysł, nawet
bardzo sympatyczny, niewykluczone, że znajdzie naśladowców, choć szczerze
mówiąc, bliższa jest mi jednak tradycyjna koncepcja przesyłania kartek
pocztowych od siebie, do kogoś innego niż ja. Tak, żeby to była dla tego kogoś
prawdziwa niespodzianka w skrzynce. Zatem może w tym roku ruszając na wakacje,
ruszymy też na pocztę z kartką, a może nie tylko jedną. Gdziekolwiek będziemy w
kraju, czy za granicą. Choć muszę, w tym momencie, uprzedzić tych pierwszych,
szczególnie gdy dawno nie odwiedzali budynków poczty. Aktualnie nie są to miejsca,
które, zapewne, mają w pamięci. I rzecz dotyczy nie tylko naszego miasta, ale
każdego urzędu pocztowego w kraju. Zdaję sobie sprawę, że niektórym może się w
pierwszej chwili wydawać, że pomylili poważną instytucję z odpustowymi
straganami, otóż nie. To nadal poczta, tyle że jej ofertę ubogacono w ostatnim
czasie. Poza prasą, książeczkami i poradnikami znajdziemy też rozmaite
produkty, które gdyby szukać na nie jednego określenia, byłoby to przysłowiowe
mydło i powidło. Jeśliby trudność sprawiało nam odnalezienie, pośród tego
blichtru, znaczków na naszą kartkę, to nie należy się tym martwić, pani w
okienku na pewno wyda nam odpowiednie. Choć zanim tak się stanie, trzeba się przygotować,
że najpierw zapyta nas uprzejmie, czy nie chcemy przepisów na 100 sałatek lub
może życzeń na chrzciny. Nie złośćmy się, to nie jej wina, nie ona to
wymyśliła. I niech nas ta jarmarczność, mimo wszystko, nie zraża. Wyślijmy w
tym roku kartkę z wakacji, nie smsa.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 19.07.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz