środa, 6 stycznia 2016

Lepiej być po prostu za, niż a nawet przeciw w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.


Jeszcze nie tak dawno Jurek Owsiak był osobą, która w rankingach zaufania społecznego dystansowała znacznie polityków, wynosząc go na szczyty takich sondaży. Był dla większej części naszych rodaków tym, któremu można spokojnie powierzyć pieniądze i to niemałe, klucze do domu, czy nawet kota. To zaufanie nie było kredytem danym na podstawie wypowiadanych zgrabnie słów z obietnicami w tle, było kapitałem zbudowanym na działaniu, bardzo konkretnym i skutecznym działaniu. Jeszcze nie tak dawno tej styczniowej niedzieli, podczas finału WOŚP, można było zobaczyć na jednej scenie polityków wszystkich opcji, byli tam razem, każdy z czerwonym serduszkiem na piersi. Nikomu by wtedy do głowy nie przyszło, że może nadejść taki czas, że będzie się straszyć ludzi zwolnieniem z pracy za pomoc Orkiestrze. Powolny i systematyczny proces obniżania wiarygodności Owsiaka zaczął się chyba właśnie wtedy, gdy w rankingach zaufania był liderem. Co wcale nie znaczy, że wcześniej nie było osób sceptycznie patrzących na jego osobę, nikt jednak nie deprecjonował samej Orkiestry. Pamiętam, że podczas organizowania toruńskich finałów WOŚP, zdarzało się kilka razy, że musiałam wysłuchać niekoniecznie przychylne uwagi na temat Jurka Owsiaka, ale te same osoby chętnie wspierały akcję i pracę naszego sztabu. WOŚP od początku łączył ludzi w pomaganiu ponad poglądami, bez względu na osobiste sympatie, dawał szansę każdemu chętnemu na dorzucenie swojej małej cząstki, na rzecz potrzebujących. A że robi to, tak widowiskowo, to można tylko się cieszyć, bo to również fantastyczna reklama idei działania non profit na rzecz innych. Znam wiele osób, które zaczynały swoją przygodę z wolontariatem właśnie w Orkiestrze, a teraz działają dalej w innych organizacjach.
Dlatego pewnie tak bardzo mierzi mnie porównywanie WOŚP z inną akcją charytatywną i licytacja, kto robi więcej i lepiej, i komu zatem bardziej należy się wsparcie, pomoc służb mundurowych, czas antenowy i tak dalej. Ta retoryka, obliczona jest naturalnie na dyskredytowanie WOŚP, ale mam wrażenie, że czyni więcej złego, niż dobrego każdej z inicjatyw. Budowanie antagonizującego przekazu, używając do tego akcji charytatywnych, budzi moje wątpliwości i w dobre intencje nie wierzę. Od razu nasuwa mi się pytanie, czy ci, którzy aktywnie nakręcają spiralę nagonki na działania Orkiestry, faktycznie angażują się w inne akcje dobroczynne? Powątpiewam. Ustanawianie jedynego sprawiedliwego i prawego, tego, kto ma większe prawo do pochylania się nad potrzebującym, jest co najmniej niedorzeczne i szkodliwe społecznie w dłuższej perspektywie. Do pomagania drugiemu człowiekowi jest powołany każdy z nas, ale i do każdego z nas, z osobna należy wybór, po pierwsze, czy w ogóle otworzy się na drugiego człowieka, a potem w jaki sposób i na jaką skalę to zrobi.
Martwi mnie zatem to, że w tym roku sporo osób będzie grało w Orkiestrze protestując przeciw nagonce na nią, będzie za, a nawet przeciw. Na portalach społecznościowym krążą już hasła, by dać na WOŚP w tym roku dwa razy więcej w ramach sprzeciwu. Ja zaś nawołuję szczerze, dajmy tyle, ile chcemy i możemy. Bądźmy za, po prostu, za każdą akcją charytatywną.

Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 5.01.2016

1 komentarz:

  1. Jestem ZA, nie dlatego że jestem przeciw, tylko dlatego że od lat jestem przekonana o słuszności i efektach tej SPRAWY - widziałam na własne oczy w wielu miejscach skutki tej akcji i mam nadzieję że nadal mamy szansę na łączenie zamiast podziałów...

    OdpowiedzUsuń