czwartek, 20 września 2018

„Skaza” Roberta Małeckiego z potencjałem na bestseller


„Skaza”, najnowsza powieść kryminalna Roberta Małeckiego, od kilkunastu dni króluje w księgarniach. Autor akcję nowej serii, tym razem o komisarzu Bernardzie Grossie, osadził w pobliskiej Chełmży, choć akcentów toruńskich w książce nie brakuje. Co Małeckiego skłoniło, żeby tam przenieść akcję powieści? Kameralność i specyficzna aura, która unosi się nad miasteczkiem? Niewykluczone. Już producenci serialu „Belfer” pokazali, że Chełmża ma potencjał na kryminalną scenerię z tajemnicą w tle. Tyle że tam udawała ona miejscowość na Mazurach, a u Małeckiego nie ma żadnego udawania. W „Skazie” realnie poruszamy się ulicami Chełmży od jednego jej krańca po drugi.
Mimo że opowieść sączy się pozornie niespiesznie, to jednak płynie strumieniem, którego nurtowi nie sposób się oprzeć. Ze sceny na scenę coraz bardziej wnikamy w chełmżyńską rzeczywistość i historię dwóch mężczyzn zamarzniętych na jeziorze. Nie ma żadnych powiązań między nastolatkiem a bezdomnym, śladów działania osób trzecich też nie ma, sprawa wydaje się jednoznaczna, nieszczęśliwe wypadki. Komisarz Gross nie wierzy w taki przypadek. Narracja doskonale oddaje klimat sennego miasteczka, z którego każdy, gdy tylko może, ucieka do pobliskiego Torunia lub dalej. Miasteczka, w którym pozornie nic wyjątkowego się nie wydarza, a już z pewnością nie zbrodnia. Jednak pod powierzchnią i za zamkniętymi drzwiami rozgrywają się namiętności, rozczarowania, zdrady oraz zemsta. Jednocześnie nikt nic nie wie, nie słyszał, nie widział. Pozornie. I słowo „pozornie” trafnie określa świat, który Małecki nienachalnie a celnie opisuje. Stosunki panujące w małej społeczności, ambicje i zależności, aspiracje i ograniczenia. Autor, podobnie jak w poprzedniej serii o Marku Benerze, fikcję nie dość, że osadza w rzeczywistym miejscu, to jeszcze zgrabnie zaplata z realnymi wydarzeniami, co sprawia, że ulegamy złudzeniu, że cała ta historia, jeśli nawet nie wydarzyła się, to z dużym prawdopodobieństwem mogła. Śledztwo Grossa na chwilę przyćmiewa poszukiwanie właściciela, który prawdziwie zimą tego roku skatował czteromiesięcznego psa. Sytuacja ta widziana chłodnymi oczyma policjantów odsłania kulisy manipulacji emocjami i zatracanie skali wydarzenia, pogoń za sensacją niczym igrzyska, w oderwaniu od autentycznych problemów. Zresztą akcentów obrazujących kondycję naszego społeczeństwa jest więcej i to też stanowi o wartości tego kryminału.
„Skaza” Roberta Małeckiego w niespełna trzy tygodnie od premiery wskoczyła na szczyty wszelkich rankingów, zarówno czytelniczych, jak i sprzedażowych. Kalendarz spotkań autorskich też się  powoli zapełnia. Myślę, że już możemy zacząć przyzwyczajać się do faktu, że mamy w Toruniu autora bestsellerów, który niejednym jeszcze zaskoczy, bo przecież „Skaza” to dopiero początek nowej serii.
 
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  18.09.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz