czwartek, 7 czerwca 2018

„Wyspiański” w Toruniu, tego nie można przegapić!


Powszechny przekaz utrwalił legendę, że Wyspiański skupił się na pastelach i ołówku, a rezygnował z techniki olejnej, ponieważ był uczulony na biel ołowiową. Jest w tym sporo prawdy, ale być może, był to jedynie pretekst usprawiedliwiający wybór artysty. Jako uczeń Matejki nie zapożyczył od mistrza techniki, ale poszukiwał własnego języka. Niewykluczone też, że był świadomy swoich niedoskonałości warsztatowych i zawstydzało go, gdy porównywał się z innymi twórcami. Po wystawie prac Olgi Boznańskiej szczerze zapisał: „No, mój Boże i jak się tu teraz brać do malowania, kiedy panna Boznańska już tak świetnie maluje, jakże długo trzeba by czekać - zanim by się tak co wykonać umiało, a tu - kto wie - ile na wszystko mamy czasu”. I tak punkt ciężkości swojego talentu położył na kresce, którą doprowadził do perfekcji. Esencjonalność i uproszczenie w obrazowaniu świata i postaci. Skrót otwierający wachlarz znaczeń i odniesień, nasączony ekspresją i nieodłączną melancholią. Tak można w kilku słowach scharakteryzować prace plastyczne młodopolskiego twórcy. Trudno znaleźć osobę, która by nie znała choć jednej z nich. Wyspiański należy do grona tych artystów, których dzieła dość dobrze rozpoznajemy, ale i znamy głównie z reprodukcji. Teraz w Ratuszu Staromiejskim jest niezwykle rzadka okazja, by zobaczyć jego rysunki i szkice w oryginale. To wyjątkowa sytuacja, muzealnicy niechętnie eksponują papier, który jest tu głównym nośnikiem. Możemy oglądać prace zebrane praktycznie z całego okresu twórczego artysty. Między innymi portrety śpiącego Stasia i Ireny Solskiej, szkice do witraży wawelskich, ilustracje do przekładu „Iliady”, projekt plakatu do dramatu „Wnętrze”, cykl obrazów „Widok z okna pracowni artysty na kopiec Kościuszki”. Zatrzymana w kresce nostalgia i efemeryczność. Jakby za chwilę cały ten świat przedstawiony miał rozsypać się i prysnąć. Patrząc na te rysunki, można poczuć kruchość i ulotność talentu, którego nie udźwignęła epoka. A i teraz Wyspiańskiemu z nami wcale nie tak łatwo. Choć powszechnie uznany za czwartego wieszcza, to nie doczekał się swojego stałego miejsca. I raczej nie ma co na to liczyć, mimo że muzea buduje się ostatnio na potęgę. W teatrze pojawia się z rzadka. W galeriach bywa okazjonalnie. W ubiegłym roku minęło 110 lat od jego śmierci i ta rocznica była przyczynkiem do przypomnienia sobie o młodopolskim artyście. Wystawa, którą możemy oglądać w Toruniu, była wcześniej prezentowana w Stalowej Woli. A gdyby ktoś miał ochotę na więcej, to aktualnie w krakowskim Muzeum Narodowym można zobaczyć prawie pięćset dzieł artysty zgromadzonych w jednym miejscu. To wyjątkowy czas. Zatem „Wyspiańskiego” w Ratuszu Staromiejskim przegapić nie można.

Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  05.06.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz