środa, 5 kwietnia 2017

Ogródki na europejskim poziomie


O tym, że kwiecień potrafi zaskoczyć pełnym słońcem i nagłym skokiem temperatury, do tej z początków czerwca, wiemy doskonale, ale mamy świadomość, że może również nieco przymrozić i zawiać chłodem. Zgodnie z ludowym porzekadłem, jest to miesiąc, który wiosnę przeplata latem, a nie je zaczyna. Na Starym Mieście natomiast wraz z nadejściem pierwszego kwietnia rozpoczyna się już sezon letni. Nie ma on nic wspólnego z kalendarzem porządkującym pory roku, czy też z aurą. To tylko zmiana zasad, kto będzie miał pierwszeństwo, przez najbliższe siedem miesięcy, w zajmowaniu chodników i ulic w obszarze staromiejskim. Zmiana reguł, jak zmiana czasu. Jeszcze kilka lat temu pierwsze ogródki, niczym przebiśniegi sygnalizowały rychłe nadejście letnich dni i napawały optymizmem. Najpierw stoliki, potem parasole wystawiane wraz z pierwszymi promieniami słońca stawały się miejskim zwiastunem budzącego się po zimie świata. W ostatnim czasie moment przejścia na tryb letni w gastronomii stracił na subtelności. Charakterystyczne, drewniane konstrukcje pokryte szkłem lub plandeką, foliowe baraki, pieszczotliwie nazywane czasem wozami cygańskimi, przystosowane, by doskonale radzić sobie i z wiatrem i z deszczem i ze słońcem, wyrastały gwałtownie na bruku i płytach chodnikowych, gotowe na nowy sezon. A to, że przy okazji znacząco zmieniały przestrzeń staromiejską, wprowadzając chaos estetyczny, to tylko efekt uboczny. W tym miejscu pewnie niejeden przedsiębiorca polemizowałby ze sformułowaniem „chaos estetyczny”, jego podesty przecież były wykonane z największą starannością, a kanapy i inne meble są w najlepszym gatunku, do tego zawsze czysto, a czasem nawet i zielono. Zainwestował w ogródek nie dla własnej fantazji, ale żeby dać nowe miejsca pracy, a że efekt finalny znacznie odbiega od szkiców przedstawianych przy uzyskiwaniu pozwolenia, czy to aż taki problem? Wydawało się, że nie ma siły na gastronomiczne zawłaszczanie przestrzeni wbrew zasadom. Ten sezon ma przynieść przełom. Wszystko za sprawą zmian w sposobie udostępniania terenu pod ogródek i konieczności stosowania się do zasad kodeksu estetycznego. Te wytyczne to nic nowego, istniały już wcześniej, ale nie wszyscy je dostrzegali. Obserwując przestrzeń Starego Miasta w miniony weekend zmianę już widać. Foliowej budy żadnej, za to jaki entuzjazm i komentarze przywołujące europejski poziom, wywołało zwyczajne wystawienie stolików i krzeseł na bruk. Jest nadzieja, że w tym sezonie faktycznie będzie inaczej.
Ciekawe, jak do tych nowości odniesie się właściciel pierogarni znanej z kuriozalnej, całorocznej samowoli ogródkowej blokującej pół ulicy? To pytanie wciska się tu nieśmiało samo. Czy zastosuje się do nowych reguł, czy też będzie nadal śmiał się w twarz urzędnikom i innym naiwniakom przestrzegającym przepisów? Pewnie na Moście Paulińskim nic się nie zmieni w najbliższym czasie. Nowe zasady wydawania pozwoleń wraz z kodeksem estetycznym obejmą w tym sezonie tylko ulice Królowej Jadwigi, Szeroką, Różaną i Rynek Staromiejski. Reszta ulic działać będzie po staremu, czyli według zasady równych i równiejszych wobec lokalnego prawa.

Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej"  04.04.2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz