O tym, że kwiecień potrafi
zaskoczyć pełnym słońcem i nagłym skokiem temperatury, do tej z początków
czerwca, wiemy doskonale, ale mamy świadomość, że może również nieco przymrozić
i zawiać chłodem. Zgodnie z ludowym porzekadłem, jest to miesiąc, który wiosnę
przeplata latem, a nie je zaczyna. Na Starym Mieście natomiast wraz z
nadejściem pierwszego kwietnia rozpoczyna się już sezon letni. Nie ma on nic
wspólnego z kalendarzem porządkującym pory roku, czy też z aurą. To tylko
zmiana zasad, kto będzie miał pierwszeństwo, przez najbliższe siedem miesięcy,
w zajmowaniu chodników i ulic w obszarze staromiejskim. Zmiana reguł, jak
zmiana czasu. Jeszcze kilka lat temu pierwsze ogródki, niczym przebiśniegi
sygnalizowały rychłe nadejście letnich dni i napawały optymizmem. Najpierw
stoliki, potem parasole wystawiane wraz z pierwszymi promieniami słońca stawały
się miejskim zwiastunem budzącego się po zimie świata. W ostatnim czasie moment
przejścia na tryb letni w gastronomii stracił na subtelności.
Charakterystyczne, drewniane konstrukcje pokryte szkłem lub plandeką, foliowe
baraki, pieszczotliwie nazywane czasem wozami cygańskimi, przystosowane, by
doskonale radzić sobie i z wiatrem i z deszczem i ze słońcem, wyrastały gwałtownie
na bruku i płytach chodnikowych, gotowe na nowy sezon. A to, że przy okazji
znacząco zmieniały przestrzeń staromiejską, wprowadzając chaos estetyczny, to
tylko efekt uboczny. W tym miejscu pewnie niejeden przedsiębiorca polemizowałby
ze sformułowaniem „chaos estetyczny”, jego podesty przecież były wykonane z
największą starannością, a kanapy i inne meble są w najlepszym gatunku, do tego
zawsze czysto, a czasem nawet i zielono. Zainwestował w ogródek nie dla własnej
fantazji, ale żeby dać nowe miejsca pracy, a że efekt finalny znacznie odbiega
od szkiców przedstawianych przy uzyskiwaniu pozwolenia, czy to aż taki problem?
Wydawało się, że nie ma siły na gastronomiczne zawłaszczanie przestrzeni wbrew
zasadom. Ten sezon ma przynieść przełom. Wszystko za sprawą zmian w sposobie
udostępniania terenu pod ogródek i konieczności stosowania się do zasad kodeksu
estetycznego. Te wytyczne to nic nowego, istniały już wcześniej, ale nie
wszyscy je dostrzegali. Obserwując przestrzeń Starego Miasta w miniony weekend
zmianę już widać. Foliowej budy żadnej, za to jaki entuzjazm i komentarze
przywołujące europejski poziom, wywołało zwyczajne wystawienie stolików i
krzeseł na bruk. Jest nadzieja, że w tym sezonie faktycznie będzie inaczej.
Ciekawe, jak do tych nowości
odniesie się właściciel pierogarni znanej z kuriozalnej, całorocznej samowoli
ogródkowej blokującej pół ulicy? To pytanie wciska się tu nieśmiało samo. Czy
zastosuje się do nowych reguł, czy też będzie nadal śmiał się w twarz
urzędnikom i innym naiwniakom przestrzegającym przepisów? Pewnie na Moście
Paulińskim nic się nie zmieni w najbliższym czasie. Nowe zasady wydawania
pozwoleń wraz z kodeksem estetycznym obejmą w tym sezonie tylko ulice Królowej
Jadwigi, Szeroką, Różaną i Rynek Staromiejski. Reszta ulic działać będzie po
staremu, czyli według zasady równych i równiejszych wobec lokalnego prawa.
Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 04.04.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz