W ubiegłym tygodniu
pojawiła się informacja, że Starówce przybędzie 47 nowych lokali
mieszkaniowych. I to gdzie, w Starym Browarze, a dokładniej w zaadaptowanych na
nowo zabudowaniach poprzemysłowych oraz przyległych kamienicach. Patrząc na
wizualizację, jak to w niedalekiej przyszłości ma wyglądać Stary Browar, jakoś
nie jestem w stanie ulec entuzjastycznemu zachwytowi. I nie chodzi wcale o to,
że sam projekt architektoniczny, połączenia nowoczesnego z zabytkowym, budzi
mój sceptycyzm, nie, zupełnie nie. W przypadku tej nieruchomości pozostawiam
sobie rezerwę do czasu, gdy zobaczę ukończoną inwestycję. Może dlatego tak
jest, bo mam wrażenie, że przez ostatnie 12 lat, wokół tego obiektu trwała
swego rodzaju zabawa, kto kogo bardziej nabierze na to, co w tym budynku będzie
i w jakim kształcie. Najpierw artyści dali się nabrać miastu, że będą mieli
miejsce na działania twórcze, Kombinat Artystyczny, a potem miasto nabrał,
nieżyjący już biznesmen, że otworzy Hilton, czy inny Radisson. W sumie nie ma
się co dziwić, że pięciogwiazdkowy hotel w turystycznym mieście, do tego otwierany
przez gwiazdę bulwarówek, Paris Hilton, może dużo bardziej rozpalić wyobraźnię,
niż zwykłe sale prób, galeria, czy scena dla lokalnych twórców. Ta światowa
wizja brzmiała dla niektórych nie dość, że zdecydowanie atrakcyjniej, to
jeszcze całkiem realnie. Jak to mówią ostatnio modne sentencje, że w marzeniach
nie ma co się ograniczać, trzeba sięgać gwiazd i rwać je milionami, bo
wystarczy, żeby chociaż jedna spadła, a spełnią się najśmielsze sny. W tym
przypadku jednak potoczyło się inaczej, bo ani nie pojawił się Hilton, ani nie
powstał Kombinat Artystyczny. A szkoda i nie hotelu tu żałuję, a Kombinatu.
Wizja zagospodarowania
poprzemysłowego obiektu na cele kulturalne, nie była wtedy, 12 lat temu, może
niczym odkrywczym, ale i nie była, aż tak popularna, jak to widzimy teraz w
wielu miastach, w sporej części dzięki dotacjom unijnym. Pomysł tej instytucji
w swoim założeniu miał nie tylko stanowić swego rodzaju inkubator dla młodych
talentów, dawać przestrzeń do działań twórczych lokalnym artystom w salach
prób, pracowniach, ale też przyciągać znane osobowości do aktywności w naszym
mieście. Patronować całości miała, co pobrzmiewało już w nazwie, legenda
Republiki. I kto wie, czy z czasem nie było by to jedno z ciekawszych miejsc w
regionie, a może i w kraju. Marzenie. Ale jak to w życiu bywa, marzenie
przegrało z pragmatyczną rzeczywistością. Budynek wymagał natychmiastowego
remontu i całkiem sporej inwestycji. Były naturalnie sugestie, by środki na ten
remont i adaptację pozyskać z dotacji unijnych, ale terminy ich potencjalnego
otrzymania wydawały się wtedy zbyt odległe. Zabytek szybko sprzedano, by nie
niszczał. Wierzę, że intencje były jak najlepsze, nikt nie był w stanie
przewidzieć, jakie będą naprawdę konsekwencje takiej decyzji.
Zatem w najbliższym
czasie będę mocno trzymać kciuki, by nowa koncepcja zagospodarowania Starego
Browaru, tym razem powiodła się, by los tego miejsca odmienił się. A czy przy
okazji przybędzie Starówce nowych mieszkańców, czy ostatecznie znajdą tam tylko
nocleg goście odwiedzający nasze miasto, to chyba już nie ma większego
znaczenia.Felieton ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" 17.11.2015